Blackmetalowa grupa norweska założona w 1993 w Oslo z inicjatywy Silenoza i Tjodalva. Jej nazwa oznaczała w przenośni "mglistą twierdzę", a dosłownie - wulkaniczne wzgórze Dimmuborgir w Islandii, uważane wedle lokalnych wierzeń za jedną z bram Piekieł. W grudniu 1994 zespół zadebiutował demówką "Inn I Evighetens Morke". Wedle niektórych debiut był blackmetalowym objawieniem, albumem diabelskim i emanującym mrocznym klimatem (Hunnerkongen Sorg Svarte Ferd Over Steppene). Było to jednak dzieło słabe i wymęczone. Znalazło się na nim 10 kompozycji, zaśpiewanych w rodzimym języku i kładących nacisk na rozbudowane partie klawiszowe. Próbowały one w wielu miejscach nieumiejętnie budować melancholijny nastrój, ewentualne pozytywne wrażenie rozpraszała również grająca jakby dla siebie perkusja. Całość brzmiała jak nagrywana na strychu letniego domku wśród kurzu, myszy i moli. Z tej szarzyzny wybijał się z pewnością Det Nye Riket, początkowo brzmiący jak przekaz z innej planety, potem przemieniający się w powolną symfoniczną partię i w końcu do wszystkiego dołączała smutna recytacja. Z resztą było gorzej - Under Korpens Vinger szybko tracił na energii, a Over Bleknede Blander Til Domm wykorzystywał w śmieszny sposób głos tenora operowego - facet wył przeraźliwie aż bolały zęby. Hunnerkongens Sargsvarte Ferd i Raabjorn Speiler Praugheimens odegrano tak topornie, że trąciło to amatorszczyzną. Wszystko kończył ponad sidemiominutowy Inn I Evighetens Morke, podzielony na dwie części. Pierwsza (dłuższa) była właściwie osobnym utworem instrumentalnym, w wolnym tempie i z mocno piszczącymi klawiszami. Drugą cechował ostry growling i mocna gitara. Ostatecznie powstał krążek ze schematycznymi utworami i kiepską produkcją. W historii black metalu zapisał się jednak faktologicznie - Dimmu Borgir jako jedni z pierwszych postawili klawisze na równi z gitarami i perkusją, co wcześniej nie było praktykowane na taką skalę. U Emperora, Gehenny czy Enslaved klawisze stanowiły bardziej tło niż równoważny innym instrument. W zamierzeniu muzyków syntezatory miały budować wszechobecną mroczną atmosferę z echami średniowiecza i mistycznej aury. Na tej płycie za wokale odpowiedzialny był przede wszystkim Silenoz, Shagrath zasiadł za perkusją, a Tjodalv pełnił rolę drugiego gitarzysty. Klawiszowiec Stian Aarstad nie był jeszcze pełnoprawnym członkiem zespołu - przychodził na próby i po prostu grał co mu reszta zespołu zleciła. Dwie sesje nagraniowe oddzielała trzymiesięczna przerwa, która była spowodowana brakiem funduszy, aby zrobić wszystko w jednym podejściu. Stąd też powstały różnice w brzmieniu niektórych utworów. Fotografie zawarte we wkładce do oryginalnego wydania zostały wykonane latem 1994 w lasie Trandum, gdzie spoczywały ofiary Drugiej Wojny Światowej, a samo miejsce miało niesamowitą ponurą atmosferę.
[2] zmienił oblicze Dimmu Borgir. W studio Shagrath przejął gitarę, a Tjodalv zasiadł za perkusją. Zaskakiwał już sam początek - rozpoczynający się subtelnym syntezatorowym wstępem Alt Lys Er Svunnet Hen raptem przeradzał się w rozpędzoną blackową wściekłość, napędzaną agresywnym skrzekiem Silenoza i podniosłą monotonną melodią. W tym pozornym chaosie wrzasków, łomoczącej perkusji i przesterowanej gitary była jakaś szatańska logika, a każdy element tej układanki miał swoje wyznaczone miejsce. Warto było poświęcić uwagę dwóm wyjątkowym utworom. Pierwszym był instrumentalny Sorgens Kammer z niemal banalną melodyjką wygrywaną na klawiszach, a jednocześnie emanujący niezwykłym spokojem i klimatem pełnym tęsknoty. Po chwili ciszę przerywał odgłos gromu – oto nadciągał tytułowy Stormblast. Utwór przetaczał się niczym nawałnica i wypełniał sobą całą przestrzeń. Był to album oryginalny, odważny i naszpikowany dobrymi pomysłami, miał jednak swoje wady. Pierwszą był wciąż słyszalny brak umiejętności muzyków - chłopaki grali z pasją, ale bez finezji. Dochodziło do zabawnych paradoksów, kiedy genialny pomysł zostawał rozłożony na łopatki przez okrutnie potraktowaną perkusję albo umęczony bas. Drugą była fatalna produkcja, pełna przytłumionych dźwięków, dobiegających jakby zza ściany. Ta muzyka nawiększe wrażenie robiła kiedy nastawał wieczór i można było napawać się pięknem nocy i wyobrażać sobie złowrogie góry spowite mgłą. Klawisze ponownie stanowiły istotny element muzyki, łagodząc gitary, tworząc wielobarwne tła i dając kontrast do szarpiącego wokalu (partie pianina na początku Alt Lys Svunnet Hen, potem w Broderskapets Ring oraz wspomniany Sorgens Kammer. Po latach pojawił się pewien zgrzyt, kiedy wydało się, że Aarstad wcale nie był autorem większości tych partii, a w tajemnicy przed zespołem wykradł je z gry komputerowej. Dlatego też zespół w 2005 postanowił płytę nagrać ponownie i na [10] pominął splagiatowane fragmenty.
Kariera zespołu powoli nabierała pędu. Zmiany w składzie doprowadziły do powstania bardziej dojrzałego brzmienia, m.in. za mikrofonem stanął Shagrath. Na [3] nagrano zaledwie cztery kawałki - wszystkie zaśpiewano po angielsku, co było świadectwem pragnienia dotarcia do większej liczby odbiorców. Płytka brzmiała znośnie, ale nie rewelacyjnie. Poza śpiewaniem i graniem na gitarze, Shagrath odwalił tu sporo dobrej roboty na klawiszach. Wszystko kończyły dwie wersje kawałka Celtic Frost Nocturnal Fear. Pierwszy rozgłos na skalę światową Dimmu Borgir osiągnęli wraz z wydaniem [4], przełamującym sztucznie ustawione bariery i porzucającym konwenanse. Najlepszym momentem wydawnictwa był In Death`s Embrace z opętańczym tempem, frapującą klawiszową melodią w tle i szyderczym niepokorny warkotem Shagratha. Uwagę zwracał również A Succubus In Rapture, gdzie melorecytacje splatały się z wyciszonym skrzeczeniem. Utwór naszpikowano doskonałymi wejściami gitar, solówek i riffów. Kończył wszystko znany z debiutu Raabjorn Speiler Draugheims Skodde - nagrany ponownie i dopracowany. Album wyznaczył jeden z nowych rozdziałów symfonicznego black metalu, wykraczającego daleko poza ramy gatunku, z którego wyrósł. Krążek był dla Dimmu Borgir gigantycznym przeskokiem jakościowym, a aranżacje spiętrzonych dźwięków szły pod prąd przyjętej konwencji blackmetalu nastawionej na surowość. Nieliczni krytycy wytykali zbytnią chwytliwość motywów, wręcz blackową przebojowość, ale ta przekroczyła granice dobrego smaku dopiero na późniejszych wydawnictwach, a tu pozostała jeszcze integralną częścią piekielnego przekazu.
Na [5] zawarto tylko dwa premierowe utwory, za to utrzymane w typowym dla Dimmu Borgir klimacie, przy czym zdecydowanie lepszym od rozpoczynającego EP-kę Moonchild Domain był powolny i upiornie posępny Chaos Without Prophecy. Dodano również zupełnie nieudany i nie pasujący do ogólnej stylistki cover Accept Metal Heart. Albumik zamykały trzy utwory live, które Norwegowie nagrali w 1998 w Krakowie - In Death`s Embrace, Master Of Disharmony i Stromblast brzmiały znakomicie. W sierpniu 1998 Dimmu Borgir nagrali w Abyss Studio pod okiem Petera Tätgrena [6]. Muzycy bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości, wzbogacili kompozycje melodyjnie i spotęgowali syntezatorowe efekty orkiestrowe (Reptile, United In Unhallowed Place). Niektórzy fani odwrócili się wtedy od grupy, zarzucając jej nie słabnącą komercjalizację. Co prawda muzyka nie straciła nic ze swej mocy, ale nabrała podejrzanej taniej chwytliwości popartej nazbyt wyszlifowanym komputerowym brzmieniem. Materiał z pewnością nie był łatwy w odbiorze – każdy utwór składał się głównie z rozbudowanych partii klawiszowych i przedziwnych zmian tempa. Ten kalejdoskop stylów zmieniał się od rozpędzonych szaleńczych instrumentalnych kawalkad w Grotesquery Conceiled po niemal liryczne partie wokalne Vortexa z delikatnymi klawiszami w tle w The Insight And The Catharsis. Ten kontrast czystego głosu Vortexa i skrzeku Shagratha mógł przyciągnąć nowych fanów, ale odstręczał starych. Silenoz i Astennu wygrywali karkołomne solówki, raz po raz podejmując próbę spotęgowania atmosfery grozy, ale ponownie krystaliczne brzmienie skutecznie te inklinacje tłamsiło. Warto wspomnieć także o tekstach, które uległy znacznemu progresowi od młodzieńczych naiwnych literackich prób usunięcia z powierzchni ziemi wszystkich chrześcijan do enigmatycznych natchnionych notatek z sennych koszmarów. Fani ekstremalnego blacku na pewno mogli się zawieść na tej płycie, z pewnością było to "najłagodniejsze dziecko" Dimmu Borgir - nacisk położono nie na ciężar, ale na klimat (co się nie udało) i zapamiętywalne melodie (co udało się zanadto). 19 maja 1999 Dimmu Borgir zagrali w warszawskiej "Proximie".


Od tego momentu Dimmu Borgir, wzorem Cradle Of Filth, stał się maszynką do robienia pieniędzy. Ambicjami muzyków stało się osiągnięcie sukcesu komercyjnego i utrzymywanie się z tantiem. Ten priorytet w twórczości formacji utrzymano przez resztę kariery - była to po prostu fabryka tłocząca ogromne ilości każdego krążka bez względu na poziom i skupiająca się na realizacji intrygujących videoklipów, mających przyciągnąć nowe pokolenia "blackowej" młodzieży. Dowodem na tą tezę był już [7], na którym szaleńcze tempa i rozwścieczony blackowy wokal przeplatały się podręcznikowo ze zwolnieniami, melodiami, gitarowymi solówkami, fragmentami klawiszowymi i czystymi wokalami. Niedosyt tych ostatnich w jakiś sposób rekompensował mroczny klimat. Takie bezpieczne granie pod publikę i z jakby blackmetalowym leksykonem w ręku, jedynie by odhaczyć kolejne kryteria ekstremalnej niby muzyki, spowodowało że Dimmu Borgir stał się memem czym blackmetalowa kapela nie powinna się nigdy stać. Przykładowo, wielu fanom nie spodobało się zaproszenie do współpracy symfonicznej orkiestry z Göteborga. Dotąd muzycy symfoniczny nastrój uzyskiwali przy użyciu syntezatorów lub korzystali z gotowych pseudo-kosmicznych efektów, tym razem zdecydowali się na dość kontrowersyjne posunięcie w celu "wzbogacenia brzmienia". Gitary często pogrywały industrialnie (Puritania) i nowoczesne brzmienie tych instrumentów było zbyt syntetyczne. Kolejne zdziwienie wywoływały czysto power/speedowe solówki w Devil`s Path oraz zbyteczna przeróbka Burn In Hell Twisted Sister. Bębny Nicholaas Barkera komputerowo powielono co tworzyło wrażenie plastikowego brzmienia. Ostatecznie słuchacz mógł znużyć się tym swoistym symfonicznym przesytem i krążek ostatecznie jawił się jako wykalkulowany produkt dobrych kompozytorów, który poświęcili swoje pierwotne pasje bacznym monitorowanie swoich bankowych kont.
Zimą 2002 został wydany w kształcie trupiej czaszki i nakładzie jedynie 10 000 sztuk [8]. Cztery kawałki koncertowe brzmiały bardzo sterylnie, jakby wyprodukowano je cyfrowo. Mocno wyciszono krzyczących fanów, wyraźnie za to było słychać czyste brzmienie poszczególnych instrumentów. Największym osiągnięciem marketingowym grupy był [9], rozpoczynający się bardziej technicznie, niż symfonicznie. Choć nie brakowało "ładnych" melodii (Vredesbyrd, Blood Hunger Doctrine) było jednak nieco bardziej drapieżnie i agresywnie - głównie dzięki wyeksponowanym gitarom i perfekcyjnej perkusji Barkera. Niektóre utwory łączyły się ze sobą - Eradiction Instincts Defind i Unorthodox Manifesto niesamowitym odgłosem kroków i okrzykami "Hail Satan", tworząc historię wojny armii Szatana ze światem. Przerobiono również Satan My Master z repertuaru Bathory i trzeba przyznać, że wyszło to całkiem nieźle. Brakowało jednak w tym wszystkim wyeksponowania wokalu Vortexa, pojawiło się także uczucie monotonii. Od For The World To Dictate Our Death kawałki były zbyt podobne do siebie. Płyta pozostawiała po sobie dość ambiwalentne odczucia. Z jednej strony niby muzycy dali z siebie wszystko i zagrali perfekcyjnie do ostatniego akordu, z drugiej album niczym nie zaskakiwał i posiadał mniej rozbudowanych partii symfonicznych. Wyśmienicie zrobiony videoklip do Progenies Of The Great Apocalypse (zwłaszcza w wersji nieocenzurowanej) w pełni uzmysławiał deewolucję Dimmu Borgir i nastawienie muzyków na tani sukces. Album odniósł ogromny sukces światowy i był pierwszym wydawnictwem Nuclear Blast, który sprzedał się w samych USA w liczbie ponad 100 000 egzemplarzy.
W 1995, kiedy zespół nagrywał [2], posiadano niezbyt udany kontrakt z wytwórnią Cacophonous, małe zaplecze budżetowe a co za tym idzie mało czasu na nagranie albumu, którego brzmienie w rezultacie było fatalne i z którego zespół dumny raczej nie był. Muzycznie jakoś się krążek bronił i przyniósł w końcowym rezultacie kontrakt z Nuclear Blast. Potem kariera zespołu rozkręciła się błyskawicznie i formacja miała wystarczająco czasu, by wpaść na pomysł ponownego nagrania [2]. Na [10] zrezygnowano z orkiestry, wokali Vortexa i zangielszczenia oryginalnych tekstów. Zmieniło się jedynie brzmienie, które można określić mianem doskonałego. Same kompozycje - poza drobnymi zmianami melodii i kilkoma pomysłami - nie różniły się zbytnio od pierwowzorów. Zresztą taki był zamysł w tworzeniu "od nowa" tego albumu, chociaż był wyjątek w postaci Sorgens Kammer - zmienionego, choć zachowującego strzępy melodii pierwotnej wersji. Nowy był również niegdyś skomponowany (lecz nie nagrany) Avmaktslave, dostępny w limitowanej edycji razem z bonusowym DVD, na którym można znaleźć pięć nagranych utworów z festiwalu "Ozzfest".
Tania historia zawarta na [11] opowiadała o młodym mnichu, który stracił swoją wiarę i przeszedł na stronę Zła. Generalnie nie było źle, ale znów czuło się niedosyt. Dimmu Borgir znów poczynili kolejny krok oddalający ich nie tylko od black metalu, ale nawet symfoniczności. Bliżej tutaj muzyce do ekstremalnego metalu o antyreligijnej tematyce. Niby gitary tworzyły ścianę dźwięku, niby Hellhammer rąbał w swoją perkusję, niby Shagrath darł się jak dawniej, ale to już nie był ten sam zespół co kiedyś. Muzyka straciła to specyficzne "coś" co czyniło ją tak wyjątkową. Poza otwierającym The Serpentine Offering za mało było klawiszy, a przecież to symfonia czyniła z twórczości Norwegów specyficzną mieszankę patosu i mroku. jak zwykle niektóre melodie były nazbyt melodyjne, miejscami niemal "taneczne" i jednocześnie nudne (choćby motyw z The Invaluable Darkness). Wokal Vortexa niekiedy brzmiał jakby wciśnięto go na "upartego". Nie oznaczało to jednak, że album był do końca zły. Zawierał kilka ciekawych kawałków, jak choćby łomoczący The Chosen Legacy czy ambientowy The Fallen Arises, ale jako całość stanowił artystyczne potknięcie. [15] był zbiorem coverów, m.in. Black Metal Venom, Nocturnal Fear Celtic Frost czy Perfect Strangers Deep Purple.
20 września 2008 Shagrath poślubił aktorkę i projektantkę mody Christinę Fulton, matkę Westona Coppoli Cage`a, frontmana deathmetalowej formacji Eyes Of Noctum. Ojcem młodego muzyka był aktor Nicolas Cage, który wziął udział w ślubnej uroczystości obok Roba Zombie, Jim`a Carrey`a i Patricii Arquette. Fulton znana była lepiej jako odtwórczyni roli Nico w obrazie "The Doors" Olivera Stone`a.

Byli i obecni członkowie zespołu występowali też w innych grupach:

ALBUM ŚPIEW, GITARA GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Kenneth `Tjodalv` Akesson Stian Aarstad (gość) Ivar `Brynjard Tristan` Lundsten Stian `Shagrath` Thoresen
[2] Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Stian `Shagrath` Thoresen Stian Aarstad (gość) Ivar `Brynjard Tristan` Lundsten Kenneth `Tjodalv` Akesson

ALBUM ŚPIEW KLAWISZE GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[3] Stian `Shagrath` Thoresen Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Stian `Nagash` Arnesen Kenneth `Tjodalv` Akesson
[4] Stian `Shagrath` Thoresen Stian Aarstad Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Stian `Nagash` Arnesen Kenneth `Tjodalv` Akesson
[5] Stian `Shagrath` Thoresen Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Jamie `Astennu` Stinson Stian `Nagash` Arnesen Kenneth `Tjodalv` Akesson
[6] Stian `Shagrath` Thoresen Oyvind `Mustis` Mustaparta Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Jamie `Astennu` Stinson Stian `Nagash` Arnesen Kenneth `Tjodalv` Akesson
[7-9] Stian `Shagrath` Thoresen Oyvind `Mustis` Mustaparta Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Thomas Rune `Galder` Andersen Simen `ICS Vortex` Hestnaes Nicholas Barker
[10] Stian `Shagrath` Thoresen Oyvind `Mustis` Mustaparta Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Jan Axel `Hellhammer` Blomberg
[11] Stian `Shagrath` Thoresen Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Thomas Rune `Galder` Andersen Simen `ICS Vortex` Hestnaes Dariusz `Daray` Brzozowski
[12] Stian `Shagrath` Thoresen Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Thomas Rune `Galder` Andersen Magnus Soederberg / Hans Bang Dariusz `Daray` Brzozowski
[13-14] Stian `Shagrath` Thoresen Sven `Erkekjetter Silenoz` Kopperud Thomas Rune `Galder` Andersen Shagrath Dariusz `Daray` Brzozowski

Shagrath (ex-Fimbulwinter), Nagash (Covenant, The Kovenant), Nicholas Barker (ex-Catalepsy, ex-Monolith, ex-Cradle Of Filth),
Vortex (Borknagar), Galder (Old Man`s Child), Dariusz Brzozowski (ex-Vader, ex-Hunter)


Rok wydania Tytuł
1994 [1] For All Tid
1996 [2] Stormblast
1996 [3] Devil`s Path EP
1997 [4] Enthrone Darkness Triumphant
1998 [5] Godless Savage Garden EP
1999 [6] Spiritual Black Dimensions
2001 [7] Puritanical Euphoric Misanthropia
2002 [8] World Misanthropy EP (live)
2003 [9] Death Cult Armageddon
2005 [10] Stormblast 2005
2007 [11] In Sorte Diaboli
2010 [12] Abrahadabra
2017 [13] Forces Of The Northern Night (live)
2018 [14] Eonian
2023 [15] Inspiratio Profanus (kompilacja)

          

          

    

Powrót do spisu treści