Norweska grupa założona w 1994 w Bergen przez Bruna. Przez wiele lat pozostawała w cieniu innych blackmetalowych ekip w rodzaju Mayhem, Emperor, Darkthrone czy Immortal. Z jednej strony była to konsekwencją działań Oysteina Bruna, który zawsze stronił od popularności a z drugiej dość późnego wydania debiutu, które nastąpiło dopiero w sierpniu 1996. Ówczesny skład z perspektywy czasu był czymś na kształt blackmetalowej supergrupy. Obok Bruna bowiem znaleźli się w niej: lider Enslaved Ivar Björnson, Garm z Ulver, a także znani z Gorgoroth Infernus i Grim. Na okładkę trafiło zdjęcie Johaan Bruna, przedstawiającą upiorną chatę ukrytą wśród zamglonych norweskich lasów. Stylistycznie dominował prosty black, tworzony przez klasyczną ścianę gitar, ultraszybkie perkusyjne tempa ze sporą liczbą blastów oraz wściekły ryk Garma. Nawet jednak tutaj, u zarania swej kariery, Borknagar był w stanie udowodnić, że muzyka zespołu to nie tylko prymitywna nawalanka. Kawałków stricte blackowych była tylko połowa, gdyż drugą stanowiły krótkie instrumentalne przerywniki, w których pierwszoplanową rolę odgrywały gitary akustyczne, melodyjne solówki i klawisze Björnsona. Te miniatury w największym stopniu zapowiadały przyszłe oblicze Borknagar. W podstawowym repertuarze nie zabrakło zwolnień, średnich temp, melodyjnych dodatków i ozdobników, a także czystych wokali Garma. Te ostatnie to głównie niskie chóralne zaśpiewy, przypominające pomysły Quorthona z Bathory. Typowy dla black metalu był klimat całości, utrzymany w zimowych klimatach. Z kolei mniej typowo prezentowało się brzmienie, które wprawdzie zostało stworzone przez głównego architekta blackmetalowych produkcji Eirika Hundvina w jego słynnym studiu Grieghallen i zawierało typowe składowe gatunku jak ściana piłujących gitar i podkreślenie silnych uderzeń w perkusyjny werbel. Jednak w przeciwieństwie do klasyków blacku, mix był wyraźny i selektywny. Z szybszych strzałów wyróżniały się: Dauden z niskim wokalem, zmienny muzycznie Vintervredets Sjelesagn oraz ozdobiony akustycznym intrem Fandens Allheim. Z miniatur uwagę zwracały podniosły Tanker Mot Tind i najbardziej ambitny i ozdobiony odgłosami natury Nord Naagauk. Borknagarnagrał ciekawy debiut, wpisujący się z jednej strony w klasyczny nurt norweskiego blacku, a z drugiej zaznaczający delikatnie kierunki, w których podążyć miała muzyka grupy w przyszłości. Progresywne pierwiastki, które miały na kolejnych albumach zdominować twórczość Norwegów, tutaj pojawiały się jedynie epizodycznie w najspokojniejszych utworach.
Zespół, który początkowo traktowano jako krótkotrwały projekt muzyczny, powoli zaczął się przekształcać w stały punkt na muzycznej mapie Norwegii, choć w dalszym ciągu był gościnnie zasilany przez znany nazwiska sceny black metalowej. Na [2] Infernusa zastapił basista Kai Kristoffer Lie. Krążek po raz pierwszy zawierał ciekawą mieszankę elementów progresywnych, klasycznie blackowych i klimatycznych. Ekstremalna strona tej muzyki wciąż opierała się na jazgoczących gitar, szybkich tempach z okazjonalnym blastowaniem oraz kraczącym skrzeku Garma. Black metal wymieszano z fragmentami spokojniejszymi i melodyjnymi, w których nie zabrakło ciekawych solówek, niskiego śpiewu oraz klawiszowych pejzaży. Atmosferyczny wydźwięk całości to także zasługa kilku wyciszonych fragmentów, w których główną rolę odgrywały klawisze bądź gitary akustyczne. Postawienie na kontrasty między momentami ostrzejszymi i spokojnymi oraz generalnie spora długość piosenek sprawiły, że utwory Borknagar stały się trudniejsze i wielowymiarowe niż na debiucie. Muzykom udało się nieźle wypośrodkować proporcje między ambicjami a przystępnością materiału. W percepcji całości pomagało również wyraźne brzmienie - zachowujące elementy norweskiej zimowej aury, ale jednocześnie leżącego o mile świetne od typowej surowej produkcji. Płytę podzielona na trzy części, rozdzielone kompozycjami instrumentalnymi. Najpierw pojawiały się dwa rozbudowane utwory The Eye Of Oden i The Winterway, w których zastosowano nowy styl, oparty na wymieszanych elementach wspomnianych wyżej. Instrumentalny Om Hundrede Aar Er Alting Glemt to jesienna pieśń stylizowana na rock gotycki z lat 80-tych i smutną melodię wystukiwaną monotonnie na pianinie. Następnie przychodził czas na trzy prostsze numery: żwawy A Tale Of Pagan Tongue, marszowy To Mount And Rove oraz wściekły Grimland Domain. Puentę stanowił To Dawn Of The End - utwór pełen agresji, ale także z czarującym akustycznym zwolnieniem w środku. Z punktu widzenia historycznego płyta stanowiła jedną z pierwszych prób flirtu black metalu ze stylistyką progresywną. Z biegiem czasu album stał się w kolejnych latach inspiracją dla licznej grupy naśladowców (w rodzaju polskiego Asgaard). Pomimo to, wkrótce Borknagar opuścił Garm, ale na szczęście Oysteinowi Brunowi udało się znaleźc jego godne zastępstwo w osobie Simena Hestnaesa i świat usłyszał o kolejnych utalentowanych norweskich muzykach.
Z Hestnaesem i nowym drugim gitarzystą Jensem Rylandem przystąpiono do nagrania [3]. Na tej płycie strona ekstremalna Borknagar jawiła się mniej ciekawie w konfrontacji z motywami nastrojowymi. Kapitalnie bowiem oddano klimat norweskich fiordów, wikingów i morza, niemal na wzór epickich dokonań Bathory. Niemała w tym zasługa nowego wokalisty, który objawił swoje nieprzeciętne umiejętności i oryginalną barwę głosu - jego partie zdecydowanie nadały kompozycjom patosu, rozmachu i głębi. W tym wszystkim zabrakło jednak jakiegoś wybitnego utworu, przy jednoczesnym równym przyzwoitym poziomie całości. Najbardziej uwagę zwracały: Nocturnal Vision z bojową monodeklamacją na początku, Ad Noctum z wojowniczym startem i psychodelicznymi klawiszami. Poza eleganckim riffowaniem, praca obu gitar pobrzmiewała echami progresywnego rocka lat 70-tych ubiegłego wieku. Wszystkie te niekonwencjonalne urozmaicenia oparte były na solidnej podstawie, czyli kapitalnej perkusji Grima (z sympatycznym i szybkim talerzowaniem). Po przejściu do wytwórni Century Media, ekipa pownie zmieniła skład. Wokalista Hestnaes zagrał na basie, doszli klawiszowiec Lars Nedland oraz uzdolniony perkusista Asgeir Mickelson. Nagrany z pomoica orkiestry [4] okazał się krążkiem stonowanym i na swój sposób uroczym. Muzyka nabrała specyficznego ducha dzięki ciekawym rozwiązaniom aranżacyjnym i specyficznym emocjonalnym harmoniom. Nie bez znaczenia była też maniera wykonawcza frontmana, który czystym głosem śpiewał spokojnie, niemal na granicy niewinności. Nedland postawił na syntetyczne i dość niepowtarzalne brzmienie, odchodząc od naśladowania klasycznych instrumentów, co dokładało się do obrazu dzieła niezwykle oryginalnego.
Od lewej: Jens Ryland, Lars Nedland, Simen Hestnaes, Vintersorg, Oystein Brun, Baard Kolstad
[5] uważany za jedno ze szczytowych osiągnięć zespołu. Wykorzystano subtelne jazzowe motywy, a nowy wokalista Vintersorg stanął na wysokości zadania. Sporą rolę powierzono klawiszom, często jednak zagłuszającym pracę gitar i często niekomponujących się z rozbudowanymi kawałkami. Znalazło się miejsce na instrumentalny Matter & Motion, zagrany na fortepianie z subtelną perkusją w tle, przechodzący w końcu w majestatyczny metal symfoniczny. Za nadzwyczaj udany pomysł należało uznać użycie organów Hammonda i instrumentów smyczkowych, co dodało tej skomplikowanej muzyce dodatkowej głębi, której nie dałoby się osiągnąć nawet na najlepszym syntezatorze. Muzyk nie należała do najprostszych i tym utworom nalezało poświęcić co najmniej kilka odsłuchów. Przy pełnej percepcji rozpoczynający wszystko The Genuine Pulse obezwładnia mocą swych dźwięków. Z Black Canvas emanował dziwna psychodelia, a gitarzyści zrobili niezwykłą robotę w Soul Sphere i dzięki nim z numerem obcowało się niczym z jakąś żywą tkanką, czymś rosnącym w sferze emocji i chęci życia. Do drugiej połowy płyty (od Inherit The Earth do Liberated) należało podchodzić jak do zamkniętej całości, gdyż dopiero w ten sposób można było w pełni rozkoszować się muzyką, tekstem i atmosferą. Całość zamykał za to słabszy The View Of Everlast. Borknagar postawił na przemyślany viking/black i objawił się w końcu światu jak zespół dojrzały, nie bojącym się nowości i nietuzinkowości.
Dość górnolotny tytuł [6] wydawał się jednak pasować do krążka dość dobrze. Po odejściu basisty Torgersena i gitarzysty Rylanda, siłą rzeczy Borknagar musiał nieco zejść z progresywnego tonu. Nadal było to granie wielowątkowe, ale skręcające ku symfonicznemu viking/blackowi. Instrumentalne dziury musiał zapełnić klawiszowiec Lars Nedland - faktycznie, złapał na nowo wiatr w żagle i nagrał jedne z najlepszych orkiestracji w swojej karierze. Klawisze były dosłownie wszędzie, jednak dopracowane je w pełnych pasji detalach. Grupa nigdy nie stroniła od elektronicznych ozdobników, ale klawisze na tej płycie były doprawcy epickie. Vintersorg udowodnił, że równie wszechstronnych wokalistów jak on było ze świecą szukać i jego głęboki śpiew przypominał jego twórczość solową - zwłaszcza w partiach z wyciszeniami przy użyciu akustycznych gitar. Z tego materiału biła swoista pogodność niektórych melodii, coś niespotykanego w historii zespołu, a chyba nawet gatunku. Do faworytów należały: majestatyczny Traveller, wokalny popis Vintersorga Relate (Dialogue) oraz Circled. Stworzono muzykę złożoną i bogatą w różne nastroje, naszpikowaną dalekimi od banału melodiami. Jedyny zarzut stanowić mogła pewna stylistyczna zachowawczość i aż prosiło się by muzycy posunęli się odważniej i dalej w swoich poszukiwaniach. Nie zabrakło typowych zagrywek Borknagar, jak główny riff w Cyclus czy następstwo motywów w instrumentalnym The Weight Of The Wind.
Na [7] wrócił basista Jan Erik Torgersen i z nim nagrano album kompletnie zaskakujący. Nie było tu ani jednego ciężkiego riffu, ani jednego perkusyjnego blastu, żadnych mocnych wokali. Borknagar nie był pierwszym zespołem metalowym, który zdecydował się na taki krok, przed nim byli Ulver czy Opeth ze swoim Damnation. Należało pochwalić kwintet za odwagę i chęć urozmaicania swojej muzyki, ponieważ powstała płyta przepiękna i niemal pełna mistycyzmu. Pomimo dominacji akustycznych dźwięków numerom nie brakowało intensywności, dzięki wzbogaceniu instrumentarium o flety, skrzypce i wiolonczelę. Chwilami pojawia się też brzmienie organów, które wywołują skojarzenia z latami 70-tymi. Zaledwie 36 minut muzyki, w tym nowa wersja Oceans Rise [3], wydawało się niewystarczające, ale formacja postawiła po prostu na ponad pół godziny dobrej równej muzyki niż godzinny album, gdzie fajne kawałki przeplatałyby się z nudnymi wypełniaczami. Przeciętność nadeszła dopiero wraz z [8], choc trudno było się przyczepić do jednej konkretnej rzeczy. Wydawało się, że problem brał się ze specyficznej jednoliniowości numerów. Album zaczynał się, trwał i kończył, pozostawiając po sobie poczucie niedomknięcia i wrażenie niedoboru weny twórczej (owocującej brakiem werwy). Brakowało momentów kulminacji, zarówno na poziomie poszczególnych utworów, jak i całego albumu. Przez większość czasu napięcie powoli wzbierało, ale niemal nigdy nie uchodziło, przez co muzyka sprawiała wrażenie pozbawionej większych emocji. W projekcie tak ambitnym jak Borknagar, niedobór tak ważnego pierwiastka po prostu bolał. Stylistycznie muzyka podryfowała w progresywne rejony, co jeszcze bardziej rozwodniło i tak już niezbyt dynamiczną motorykę. Momenty konkretniejsze wypadły mdle, zaprzeczając jakby logice samej muzyki. Był to problem dość subtelnej natury, bo z technicznego punktu widzenia wszystko wyglądało jak należy, ale przejścia między tempami zamiast całkowicie odmienić charakter danego fragmentu, po prostu zmieniały muzykę wolną w szybką, zachowując przy tym atmosferę tej wolnej. Produkcja ogólnie była wyborna, choc niemiłym zaskoczeniem był fakt "zapodziania" basu. Suma takich małych niedopieszczeń sprawiła, iż płyta z potencjalnie dobrej, stała się realnie przeciętna i bez pożądanych zachwytów.
[12] zaczynały dwie potężne kompozycje Summits i Nordic Anthem - oba totalnie inne, a jednak świetnie korespondujące ze sobą. Później ten wielki apetyt opadał, słuchacz spodziewał się podobnych molochów, a płyta jednak taka nie była. Dawała wiele, oferując całą gamę melodii i emocji, ale jednak nie była aż tak chwytliwa jak wspomniane kompozycje. Słuchaczowi przyszło się zmierzyć z dużą ilością muzyki zbitej w ten nieprzesadnie długi album i niemal rozłożyć go na poszczególne numery, by smakowac małymi porcjami, żeby się nie przeładować. Wówczas na wierzch wypływały przestrzeń i progresja stykające się z agresywnym krzykiem i podwójnymi stopami, a lekko melancholijne melodie Larsa Nedlanda zderzały się z wysokim śpiewem Hestnaesa. Praca włożona w ten album była przeogromna i w wielu momentach można by się zastanawiać w jaki sposób muzycy tworzyli tak rozbudowany materiał - dzięki naturalnej wenie czy siedzeniu miesiącami i czekaniu na ulotnego ducha progresji. Była to muzyka, którą po prostu należało docenić, przy jej kunszcie i dbałości o szczegóły.
Byli i obecni członkowie zespołu występowali też w innych grupach:
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
[1] | Kristoffer `Garm` Rygg | Oystein Brun | Ivar `Björnson` Peersen | Roger `Infernus` Tiegs | Erik `Grim` Brödreskift | |
[2] | Kristoffer `Garm` Rygg | Oystein Brun | Ivar `Björnson` Peersen | Kai Kristoffer Lie | Erik `Grim` Brödreskift | |
[3] | Simen `ICS Vortex` Hestnaes | Oystein Brun | Jens Ryland | Ivar `Björnson` Peersen | Kai Kristoffer Lie | Erik `Grim` Brödreskift |
[4] | Simen `ICS Vortex` Hestnaes | Oystein Brun | Jens Ryland | Lars Nedland | Simen `ICS Vortex` Hestnaes | Asgeir Mickelson |
[5] | Andreas `Vintersorg` Hedlund | Oystein Brun | Jens Ryland | Lars Nedland | Jan Erik `Tyr` Torgersen | Asgeir Mickelson |
[6] | Andreas `Vintersorg` Hedlund | Oystein Brun | Lars Nedland | Asgeir Mickelson | ||
[7] | Andreas `Vintersorg` Hedlund | Oystein Brun | Lars Nedland | Jan Erik `Tyr` Torgersen | Asgeir Mickelson | |
[8] | Andreas `Vintersorg` Hedlund | Oystein Brun | Jens Ryland | Lars Nedland | Jan Erik `Tyr` Torgersen | David Kinkade |
[9] | Andreas `Vintersorg` Hedlund | Oystein Brun | Jens Ryland | Lars Nedland | Simen `ICS Vortex` Hestnaes | David Kinkade |
[10] | Andreas `Vintersorg` Hedlund | Oystein Brun | Jens Ryland | Lars Nedland | Simen `ICS Vortex` Hestnaes | Baard Kolstad |
[11-12] | Simen `ICS Vortex` Hestnaes | Oystein Brun | Jostein Thomassen | Lars Nedland | Simen `ICS Vortex` Hestnaes | Bjorn Dugstad Ronnow |
Garm (Arcturus, Ulver), Oystein Brun (ex-Molested), Grim (ex-Emptor), Simen Hestnaes (ex-Lamented Souls), Lars Nedland (ex-Carpathian Forest, Solefald),
Asgeir Mickelson (Spiral Architect, Lunaris), Vintersorg (ex-Otyg, Vintersorg, Havayoth), David Kinkade (ex-Council Of The Fallen),
Jostein Thomassen (ex-Source Of Tide, ex-Fracture, ex-Profane Burial), Bjorn Dugstad Ronnow (ex-Trail Of Tears, Trollfest, Profane Burial)
Rok wydania | Tytuł | TOP |
1996 | [1] Borknagar | |
1997 | [2] The Olden Domain | |
1998 | [3] The Archaic Course | |
2000 | [4] Quintessence | |
2001 | [5] Empiricism | #24 |
2004 | [6] Epic | #20 |
2006 | [7] Origin | |
2010 | [8] Universal | |
2012 | [9] Urd | |
2016 | [10] Winter Thrice | |
2019 | [11] True North | |
2024 | [12] Fall |