Szwedzki projekt założony w 2002 w Sztokholmie przez czwórkę znanych muzyków - w tym Leifa Edlinga. O znakomitym poziomie debiutu świadczył przede wszystkim świetny wokal Levéna i początkowo odnosiło się wręcwrażenie, że muzyka była zaledwie dopełnieniem jego głosu. Z każdym jednak kolejnym odsłuchem słuchacz odkrywał, że było to granie wielopłaszczyznowe i dopracowane w każdym szczególe. Na wszystko złożyło się doomowe brzmienie,
psychodeliczne improwizacje, melancholia, dekadencki nastrój i duszna atmosfera generowana przez zgrzytające gitary i klawisze o niepokojącym brzmieniu. Już początkowe dźwięki Black Room przywodziły na myśl najwcześniejszy Black Sabbath z ich ponurymi mistycznymi zagrywkami. Dźwięki generowane przez muzyków brzmiały z jednej strony oldschooowo, a z drugiej nowocześnie. W tytułowym Krux zespół złozył hołd Mercyful Fate, natomiast po części szeptana Sibiria pomimo wyciszeń zwiastowała burzę. Ona nadchodziła w Omfalos - numer powalający riffami ciężkimi jak milion młotów pneumatycznych, wyciem syren i wichru w tle, a kiedy frontman zaczynał śpiewać o oktawę wyżej, wtedy przeczucie katastrofy stawało się pewnością, osiągając apogeum w złowieszczym zaśpiewie chóru. Również Popocatépetl miażdżył konsekwentnie każdym taktem i dźwiękiem, niczym potężny doomowy golem siejący śmierć i zagładę. Na koniec ponad 12-minutowy siedmioczęściowy Lunochod, w którym do ponurych dźwięków dołączały kosmiczne odgłosy urządzeń pomiarowych, sygnałów radiowych, zniekształconych przekazów w języku rosyjskim, przerażające zgrzyty i niepokojące dudnienia. Jedynym zgrzytem był zupełnie niepotrzebny 139-sekundowy instrumentalnyEvel Rifaz.
[2] konsekwentnie dążył do wyznaczonego przez poprzednika celu. Złośliwi wciąż jednak twierdzili, iż była to "źle podpisana płyta Candlemass", gdyż na dobrą sprawę tym razem między tymi dwoma zespołami nie było diametralnych różnic stylistycznych. Levén nie wspinał się tym razem na wyżyny wokalne, choć śpiewał z heavymetalowym feelingiem, a jego tonacja przypominała mix ekspresji Chrisa Cornella z Soundgarden i Warrena Dane`a z Nevermore. Muzycy Krux mistrzowsko jednak potrafili zbudować dramaturgię i niepokojący nastrój (Devil Sun), a wszystko przy użyciu masywnych riffów i dyskretnych przeszkadzajek (Sea Of Doom). Był to doom metal zamknięty w stonerowych okowach i opleciony dziwnymi dźwiękami melotronu.
[3] był krążkiem monolitycznym i złożonym w wieloplanowej realizacji pozornie podobnych do siebie kompozycji, utrzymanych w średnich i średnio-wolnych tempach, gdzie melodia miała znaczenie drugoplanowe, na plan pierwszy wysuwał się niepokojący i duszny klimat. Głos Levéna jak zwykle nie był wokalem typowym dla doomu, klawisze Westholma także, a gry gitarowegu duetu Sandström-Akesson nie oparto na tradycji Black Sabbath. Swoistość i progresywność Krux wynikała z innowacyjności rozwiązań muzycznych - Edling nie chciał tworzyć drugiego Candlemass i w swych poszukiwaniach poszedł dalej, śmielej łącząc gatunki plany drugie, które tutaj miały ogromne znaczenie. Spokój miarowo toczących się utwórów był tylko pozorny, gdyż podskórnie mateirał nieustannie pulsował niczym w Prince Azaar And The Invisible Pagoda z zimnymi bezdusznymi klawiszami. Transowość bez przerwy łamano, tło nagle stawało się pierwszym planem, pojawiała się pustka z rzadka wypełniana dźwiękami basu i klawiszy. Mimo tych wszystkich rewolucji, Edling w pewnych momentach nioe był w stanie uciec od Candlemass, jednocześnie w stopniu komplikacji zbliżając się do płyty Abstract Algebra. Krążek wypełniła mistyczna atmosfera, która przenikała nawet stosunkowo prosty i bardziej heavymetalowy The Death Farm. Wizja Krux mogła być dla słuchacza trudna do ogarnięcia od razu, gdyż ta grupa odrzucała minimalizm doomowy jako fundament swoich aranżacji. W tej ekipie nikt nie był postacią pierwszoplanową. Siłę zespół oparł raczej na zjednoczeniu i ustawieniu na jednym poziomie wszystkich instrumentów i wokalu - istotnego, ale jednak często stanowiącego dodatek do gitarowych partii przesuwających się na równoległych planach. W sferze realizacji zadbano o ekspozycję niezwykłego brzmienia klawiszy, natomiast ciężar gitar umniejszono w stosunku do dwóch poprzednich albumów. Specyficznie potraktowano też solówki, tutaj lekko cofnięte w stosunku do planu pierwszego. Krux daleki był od grania eksperymentalnego, ale stanął gdzieś poza podziałami gatunkowymi, wychodząc daleko poza ramy reguł doomu.
Mats Levén udzielał się potem w Therion, zaśpiewał na debiucie duńskiego Fatal Force w 2006, wziął udział także w dziwnym projekcie Radiance, którego liderem był Sami Raatikainen, gitarzysta Necrophagist (The Burning Sun w 2010), wykonał partie wokalne na intrygującym debiucie izraelskiego Amaseffer, potem Aeonsgate, a w końcu dał się namówić przez Edlinga do dołączenia do Candlemass. Fredrik Akesson dołączył do Opeth. Carl Westholm zagrał na solowym albumie Edlinga, założył również Jupiter Society. Leif i Carl spotkali się również w Avatarium. Leif powołał do życia swój projekt The Doomsday Kingdom. Peter Stjärnvind dołączył do hard rockowego Black Trip.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
[1] | Mats Levén | Jörgen Sandström | - | Leif Edling | Peter Stjärnvind | |
[2-3] | Mats Levén | Jörgen Sandström | Fredrik Akesson | Carl Westholm | Leif Edling | Peter Stjärnvind |
Mats Levén (ex-Treat, ex-Abstrakt Algebra, ex-Yngwie Malmsteen, At Vance), Jörgen Sandström (ex-Grave, Entombed), Leif Edling (Candlemass, ex-Abstrakt Algebra),
Carl Westholm (ex-Candlemass, CarpTree), Fredrik Akesson (ex-Southpaw, ex-Sabbtail), Peter Stjärnvind (ex-Merciless, ex-Unanimated, Entombed, Murder Squad)
Rok wydania | Tytuł | TOP |
2002 | [1] Krux | #20 |
2006 | [2] Krux 2 | #10 |
2011 | [3] Krux 3: He Who Sleeps Amongst The Stars | #11 |