Holenderski zespół powstały w 1986 w Enschede. Zadebiutował w rok później dwoma demówkami ("Dysentery" i "The Penance", na pierwszej śpiewał jeszcze Mameli), a następnie utworem Hatred Within na składance "Teutonic Invasion 2" w 1988. Dzięki temu formacja szybko podpisała kontrakt z wytwórnią Roadrunner. Debiut był pełnym zapału, ale dość amatorskim thrashowym krążkiem, choć wykorzystano deathmetalowe powiązania w niektórych partiach solowo-rytmicznych czy pracy basu. Zbudowanie takich solówek jak w Subordinate To The Domination przy akompaniamencie szybkiej perkusji stanowiło odważne posunięcie na przekór konwenansom. Z deathem najbardziej kojarzył się wokal Van Drunena, ekstremizm ujawniał się też w niektórych solówkach oraz w większości rozpędzających się aranżacji. W tej płycie nie byłoby właściwie nic niezwykłego, gdyby nie udana synteza intensywności i świetnych popisów duetu Mameli-Meinhard. Szalone, zmyślnie skonstruowane i melodyjne riffy osadzono bezpośrednio w thrashowej stylistyce. Jedynie brzmieniu można by zarzucić, że zbytnio wpisywało się w standardy thrashowe, przez co zabrakło oczekiwanej mocy i uderzenia. Mimo, że płytę dobrze przyjęto i narobiła ona sporo szumu, grupę opuścił niezadowolony z obranego kierunku Meinhard - gitarzysta chciał grać progresywny thrash i wkrótce założył intrygujący Sacrosanct.
[2] stanowił wyraźną poprawę pod względem technicznym i stylistycznie próbował połączyć skandynawski death z Leprosy Death. Płytę wypełniła muzyka trudna, a wiele technicznych zagrywek nie wkomponowano odpowiednio w całość, co powodowało miejscami odczucie chaosu. Radykalizacja objawiała się w ograniczeniu melodii i zwiększeniu poziomu brutalności. W paru miejscach z agresywnego pnia wyrastały ponadto gitarowe patenty niekoniecznie kojarzone z metalem, choć podane na ostro, solidnie udziwniające muzykę Holendrów. Album posiadał dziwny przesycony stęchlizną i nieco schizofreniczny klimat, do czego przyczyniły się nieźle wykorzystane klawisze (Suspended Animation i Echoes Of Death), wolne zamulające tempa, brudne brzmienie, ekstremalny wokal Martina Van Drunena i w końcu przytłaczające brzmienie z efektem niewietrzonej latami piwnicy. O ile Meinhard był gitarzystą zbyt dla kolegów "okiełznanym" i nastawionym zbyt klasycznie, to jego następca Patrick Uterwijk takich skłonności nie zdradzał. Sprawna i techniczna gra całej czwórki mogła wprawić w zachwyt. Tu nie było miejsca na przypadek i nawet "oderwane od rzeczywistości" popisy solowe doskonale wpasowały się w potężny fundament sekcji rytmicznej. Frontman zaprezentował dość nietypowy growling, a właściwie wyziewny ryk. Krążek osiągnął spory sukces, co zaowocowało pojawieniem się na trasie u boku Death i Autopsy. Po sporach personalnych, Van Drunena wyrzucono z grupy - dołączył on wkrótce do Asphyx. Za mikrofonem stanął sam Mameli, basistą natomiast został Tony Choy - jak się miało okazać: prawdziwy wirtuoz tego instrumentu.
Dzięki niekonwencjonalnemu potraktowaniu deathmetalowego szablonu, [3] zapewnił grupie międzynarodowe uznanie. Większość kawałków znacznie wyrastała ponad określenie "muzyki ambitnej". Doskonałość formy i treści, rozbudowana warstwa tekstowa, dyskretnie wzbogacające aranżacje klawiszowe Kenta Smitha w tle, a nawet pewnego rodzaju przebojowość (Land Of Tears, Preseance Of The Dead) były świadectwem niezwykłego rozwoju Pestilence. Wizjonerzy technicznej brutalności zamknęli w ośmiu właściwych utworach wszystko, co poziomem wykonawczym wyrastało znacznie ponad znane wówczas standardy. Nieprawdopodobna inwencja wyzierała z każdego elementu krążka. Tutaj niczego nie pozostawiono przypadkowi, obmyślając kapitalny muzyczno-liryczny koncept. W tym celu obok normalnych kompozycji umieszczono osiem instrumentalnych miniatur, wprowadzając klimat horroru i tajemnicy, a zarazem czyniąc płytę wyjątkowo łatwą w słuchaniu. Pestilence udowadnili, że można grać agresywnie i bezkompromisowo bez uciekania się do ciągłego tremola i blastu. Dla przeciwwagi sporo miejsca zostawiono dla uroczych solówek - Mameli i Uterwijk dysponowali mnóstwem patentów na urozmaicanie utworów oraz techniką niezbędną do ich wdrożenia, przez co okazały się one zaaranżowane z niezwykłą finezją i wyobraźnią. Przy tym wszystkim zachowano spójny charakter całości – wszystko brzmiało naturalnie i nie tworzyło dysonansów. Patrick Mameli zaśpiewał w tonacji nie tak odległej od poczynań Van Drunena. Przez wzgląd na swój uniwersalny charakter, album zyskał sympatię nie tylko maniaków deathu, ale także thrashu i metalu progresywnego.
Po tak spektakularnym sukcesie, muzycy przystąpili do nagrywania [4]. Okazał się on najwybitniejszym dokonaniem formacji, wydawał się niemal bliźniaczo podobny do Focus Cynic. Obie płyty zresztą wykraczały daleko poza standardy deathu. Nowy materiał był zdecydowanie bardziej progresywny i udziwniony. Zwracało uwagę schizofreniczne brzmienie tworzone przez mechaniczne brzmienie instrumentów oraz głos wokalisty wyjęty niemal z małego zamkniętego pomieszczenia. Pomimo specyficznego i niekoniecznie przyswajalnego nowego stylu, muzycy Pestilence w doskonały sposób wykorzystali cybernetyczne odgłosy, syntezatory gitarowe (w zapomnienie poszły budujące klimat na poprzedniku klawisze) i jazzowy bas Thesselinga. Urzekające delikatne melodie wprowadzały raz w kosmiczny, raz w niemal sielankowy nastrój. Wszystko przenikały ciężkie riffy, a solówki stanowiły zaledwie podrzędną rolę. Krążek przy pierwszym podejściu mógł sprawiać wrażenie przekombinowanego, przesyconego udziwnieniami i specyficznymi melodiami przez które ciężko było się przegryźć. Było to jednak eksplorowanie miejsc, w które zajrzały wcześniej tylko Atheist i Cynic. Partie normalnych instrumentów stały się nadzwyczaj kompleksowe i trudniejsze do ogarnięcia, a pojawiające się nieraz zagrywki z pogranicza prog/jazz/fusion nadawały całości interesujących smaczków. Nagromadzenie pozametalowych wpływów i oryginalne podejście do produkcji (całkowite zerwanie ze standardami studia Morrisound – dziwne połączenie dużej przestrzenności z odczuciami niemal klaustrofobicznymi) sprawiły, że płyta znacznie wyprzedziła swój czas. Geniusz tej płyty po wielu latach wciąż może pozostawać zagadką. Kluczem do zrozumienia fenomenu tej muzyki była nieprzeciętność oraz nieszablonowość wymykająca się sztywnym klasyfikacjom. Ta muzyka nie opierała się tylko na nieziemskich technicznych wygibasach i "odjechanym" klimacie, ale również na sporej dawce rasowego brutalnego łomotu, choć mocno zawoalowanego. Od Pestilence jednak nigdy nie należało oczekiwać rzeczy przesadnie bezpośrednich. W tamtych czasach krytycy niezbyt uszanowali to wydawnictwo, ale po latach trzeba być naprawdę pełnym podziwu dla wizjonerstwa muzycznego zespołu. Trudno zrozumieć fakt, że szefowie koncernu Roadrunner Records odwrócili się wówczas od grupy. Holendrzy zagrali jeszcze kilka koncertów, w tym 27 listopada 1993 wraz z Cynic w Chorzowie. W 1994 ukazała się kompilacja Mind Reflections, będąca retrospekcją wszystkich płyt (jako bonus dorzucono Hatred Within oraz sześć utworów w wersjach koncertowych). W 1995 zniesmaczony zaistniała sytuacją i brakiem promocji Mameli zrezygnował w ogóle z metalu. Chciał grać jazz i improwizować, a (jak twierdził) Pestilence było tylko "ograniczeniem". W tym samym roku grupa oficjalnie zawiesiła działalność.
[5] zawierał zestaw utworów z "Kix Festival" w Holandii z 24 czerwca 1989, dziewięć kawałków z koncertu w Bochum z 18 listopada 1988 oraz niepublikowany dotychczas numer Consuming Impulse. Wkrótce po tym wydawnictwie Pestilence zreaktywowali się, by nagrać [6]. Długie lata zajęło Mameliemu podjęcie decyzji o wskrzeszeniu kapeli i sprzyjały temu dwie sprawy: klapa jego poprzedniego projektu C-187 (na basie Tony Choy) oraz obserwacje dotyczące reaktywacji innych zespołów, które odnosiły sukcesy w czasach działalności Pestilence. Nowy krążek miał niby spełniać oczekiwania fanów, a nie ambicje artystyczne twórców. Efekt wywołał ambiwalentne odczucia - muzyka była brutalniejsza i cięższa niż kiedykolwiek wcześniej, ale ten ekstremizm do formacji zupełnie nie pasował. Z charakterystycznego niegdyś growlingu Mameliego biła rażąca jednostajność i monotonia. Kompozycje oparto na kilku motywach powtarzanych w kółko, bądź na przemian. Tak naprawdę poza Devoured Frenzy, Dehydrated 2 oraz In Sickness & Death pomysły te były dość przeciętnej jakości. Syntetic Grotesque i Neuro Dissonance były niemal identyczne, zaś Hate Suicide czy Y2H - zwyczajnie słabe. Był to krążek średni, a to słowo na pewno było nieadekwatne do potencjału Pestilence. Najmocniejszym punktem zespołu wydawał się szwedzki perkusista Peter Wildoer. Krążek nie proponował niczego nowego, do tego dochodził całkowity zanik fenomenalnych melodii występujących w przeszłości oraz często wyrykiwane powtórzenia tytułów, mające niby zastąpić bezpośrednią chwytliwość. Radykalne zmiany w podkręceniu poziomu brutalności w ogóle nie podnosiły ciśnienia.
Jeszcze bardziej rozczarowywał [7] - niezwykle ciężka muzyka przesłoniłą całą resztę. Dwie ośmiostrunowe gitary i sześciostrunowy bezprogowy bas miażdżyły okrutnie, ale efekt rozpraszał histeryczny wokal Patricka, słyszalnie forsującego swój głos. Najbardziej dobijało jednak uproszczenie struktur i nic nie dawały wywiady muzykow, w których podkreślali oni teorie, że to wrażenie było tylko pozorne. Pod masywnym podkładem nie kryły się już tak specyficzne dla Pestilence nagłe zwroty i ostro pokombinowane techniczne zagrywki. Płyta potrafiła nieźle zniechęcić do siebie nie tylko niewyrobionych słuchaczy, ale też dawnych fanów, którzy jeszcze po cichu liczyli na powrót do stylu [3] czy [4]. Ten regularny odstrzał dawnych zwolenników następował tak naprawdę z każdym kolejnym kawałkiem. Zespół nie upadł tak nisko jak zreaktywowany Cynic, ale rozgoryczenie było niemal tak samo gorzkie.
Tony Choy zdobył rozgłos z Atheist, wspomnianym C-187, Synkronizity, deatmetalowym Fire For Effect (EP-ka Artillery Unleashed) oraz deathmetalowym Voracious Scourge (In Death w 2020). Martin Van Drunen śpiewał też na drugim albumie Comecon. Peter Wildoer wystąpił na drugim krążku Jamesa LaBrie, a Tilen Hudrap dołączył do U.D.O..

ALBUM ŚPIEW GITARA BAS GITARA PERKUSJA
[1] Martin Van Drunen Patrick Mameli Randy Meinhard Marco Foddis
[2] Martin Van Drunen Patrick Mameli Patrick Uterwijk Marco Foddis
[3] Patrick Mameli Tony Choy Patrick Uterwijk Marco Foddis
[4] Patrick Mameli Jeroen Paul Thesseling Patrick Uterwijk Marco Foddis
[5] Patrick Mameli Martin Van Drunen Patrick Uterwijk Marco Foddis
[6] Patrick Mameli Tony Choy Patrick Uterwijk Peter Wildoer
[7] Patrick Mameli Jeroen Paul Thesseling Patrick Uterwijk Yuma Van Eekelen
[8] Patrick Mameli Georg Baier Patrick Uterwijk David Haley
[9] Patrick Mameli Tilen Hudrap Santiago Dobles Septimiu Harsan
[10-11] Patrick Mameli Joost Van Der Graaf Rutger Van Noordenburg Michiel Van Der Plicht

Peter Wildoer (ex-Agretator, ex-Armageddon, Darkane, ex-Majestic, ex-Silver Seraph, ex-Time Requiem, Old Man`s Child),
Tony Choy (ex-Cynic), Tilen Hudrap (ex-Thraw, ex-Paradox, ex-Vicious Rumors,
Santiago Dobles (ex-Aghora, ex-Synkronizity), Michiel Van Der Plicht (God Dethroned)


Rok wydania Tytuł TOP
1988 [1] Malleus Maleficarum
1989 [2] Consuming Impulse
1991 [3] Testimony Of The Ancients #25
1993 [4] Spheres #13
2006 [5] Chronicles Of The Scourge (live)
2009 [6] Resurrection Macabre
2011 [7] Doctrine
2013 [8] Obsideo
2018 [9] Hadeon
2021 [10] Exitivm
2024 [11] Levels Of Perception

          

        

Powrót do spisu treści