Międzynarodowy zespół powstały w 2019, w którego skład weszło trzech Włochów, amerykański wokalista i francuski basista. Na wydanym w lutym 2020 przez wytwórnię Frontiers albumie odstąpiono od powermetalowej formy przekazu. Zak Stevens zaśpiewał kompozycje melodyjne i bardziej przystępne niż w Circle II Circle i ten kompromis momentami zadziwiał, tworząc niejako definicję progresywnego heavy metalu. Pianino i łagodny początek Fallen przypominał klasyczne intra Savatage, a potem było tylko lepiej - wspaniały utwór pełen rozmachu wokalnego i niezwykle ciepłych emocji na tle monumentalnego uroczystego klimatu. Te elementy stanowiły wyznacznik całej płyty i pozwalały nawet lekko przymknąć oko na nieco mniej interesujący The Serpent, bliższy posępnemu epickiemu stylowi progresywnych grup z USA z bogatym klawiszowym planem drugim. Potem dynamiczny i pełen przebojowości Rise, natomiast przy pastelowym Under The Spell przypominały się największe melodyjne progresywne hity Savatage. Patetyczny i mocniej zagrany Twilight wzbogaciła doskonała solówka Lonobile, z kolei łagodne wyciszenie wkraczało w nostalgicznym Faces Of Innocence, choć tutaj akurat melodia do szczególnie oryginalnych nie należała. Zdecydowanie nadrabiał pulsujący wybornym basem Campiona Hit The Wall, brzmiący odważnie w tym dosyć konserwatywnym towarzystwie - tutaj jedyny raz europejscy instrumentaliści byli na planie pierwszym w stosunku do wokalu. Świetnie prezentowal się elegancki i naznaczony piętnem smutku Who`s In The Mirror?, w którym Stevens dał wspaniały popis śpiewu epickiego. Akustyczną balladę Brought To The Edge umieszczono niemal na końcu i ładunek epicki byl tu ogromny. Zazwyczaj tego rodzaju kompozycje z dalekim planem klawiszowym bywały schematyczne i błahe - ta była pełna muzycznych niuansów, a cały ciężar spoczął na Zaku, który udźwignął go bez trudu. Na koniec w fenomenalny sposób złożono hołd niepowtarzalnemu stylowi Savatage w Return Of The Storm, do którego wrzucono więcej symfonii i niezwykle ciekawą partię klawiszy. Choć cała ekipa zaprezentowała się doskonale i Lonobile grał intrygujące rzeczy, to gwiazdą numer jeden był będący w wyśmienitej formie Stevens - ze swoim dalekosięznym głosem i dramatyczną intonacją. Brzmieniowo postawiono na coś pośredniego pomiędzy Savatage z czasów Stevensa, a Circle II Circle i na pewno specyficznej włoskiej produkcji tu nie było: dosyć twarda gitara, średnio głośna perkusja i wysunięty do przodu Stevens.
Na [2] zmienił się skład i płytę nagrał Zak z czterema Włochami. Album otwierał nieprawdopodobny Wake Of Emptiness - w zasadzie szczyt epickiego, lekko mrocznego melodyjnego grania w wolnym tempie i z monumentalnym refrenem. Kapitalnie to wyszło: genialna forma wokalna Stevensa, dewastująca solówka Lonobile i dyskretny plan klawiszowy Del Vecchio w poetyckiej manierze z lekko symfonicznym rysem. Było to zaskoczenie, gdyż całość pilotował łagodnie nastrojowy i zorientowanego na bardziej rock/metalowego słuchacza Fortress - utwór udany ale nie zwiastujący, że na nadchodzącym albumie można będzie usłyszeć takie rzeczy. W pierwszej części krążka znalazł się także spowity posępnym mrokiem Avenging The Dragon, emanujący specyficznym chłodem. W Quicksand wystapił jako gość Chris Caffery i zaproszony gitarzysta zaserwował rycerski heavy metal dobrej próby. Z rozmachem zrobiono Away From The Sun i te zróżnicowane aranżacje orientalne i różnie prowadzony wokal wskazywały na głębiej ukryty progresywny fundament. Oczywistym było, że Zak zniszczy wokalnie jak tylko pojawiały się pierwsze kapitalne akordy Afterburn i to jak się one przeplatały z zasadniczą linią melodyczną to już zasługa talentu Lonobile. W tej kompozycji było naprawdę bogato, choć numer nie trwał zbyt długo. Ostre zagrywki gitarowe to istota I Will Return, a rozległy pełen emocji wokal Stevensa dodawał tu jeszcze więcej wciągającej melodyjności. Dumnie i epicko było w One Last Reflection z celtyckim akcentami i tu akurat styl melodii zmieniał się nagle na klasycznie amerykański, a refren też był nader interesujący w poetyckiej muzycznej otoczce, a do tego bez odchodzenia od tradycyjnego heavy metalu. Bulletproof to pewne odejście od tradycyjnego heavy we wspomaganym pianinem i gitarą akustyczną - w swej delikatności kawałek zbliżał do późnego Savatage. W zasadzie było to jedyne odstępstwo w pełni na rzecz grania progresywnego. Urocza perełka melodyjnego metalu to Shattered i to był pokaz jak to można zrobić bez uciekania się do prostackiego hard rocka. Na koniec swobodnie Lonobile prowadził gitarą w Lake Of Fire - kompozycji rozbudowanej, ale nie ponad miarę, z bujającym rytmem wydzielającym jasne słoneczne promienne riffy. Nie był to metal progresywny, bo zastosowano tutaj proste rozwiązania dla tej łagodności i to bez rycerskiego zacięcia, przez to utwór zyskał na różnorodności klimatu. Producentem całości był sam Aldo Lonobile i wywiązał się ze swego zadania perfekcyjnie, ponieważ rzadko się słyszało metal tak tradycyjny w jednocześnie dopieszczonym w każdym szczególe brzmieniu. Gitara miażdżyła, ale nie ryczała - perkusja wbijała w ziemię, ale nikogo nie zagłuszała. Archon Angel spisali się na medal i cały zespół błyszczał pełnym blaskiem - choć nieco innym niż na albumie poprzednim.
Aldo Lonobile grał w Black Eye, Lunarian (Burn The Beauty w 2022) i Ring Of Fire.

ALBUM ŚPIEW GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Zak Stevens Aldo Lonobile Antonio Agate Yves Campion Marco Lazzarini
[2] Zak Stevens Aldo Lonobile Alessandro Del Vecchio Nicola Mazzucconi Marco Lazzarini

Zak Stevens (ex-Wicked Witch Of Boston, ex-Savatage, ex-Trans Siberian Orchestra, Circle II Circle, ex-Machines Of Grace),
Aldo Lonobile (Secret Sphere, ex-Civilization One, Death SS, Edge Of Forever, Sweet Oblivion),
Antonio Agate (ex-Secret Sphere), Yves Campion (Nightmare), Marco Lazzarini (Secret Sphere),
Nicola Mazzucconi (ex-Moonstone Project, ex-Edge Of Forever, Sunstorm, Shining Black, Jörn, Labyrinth)


Rok wydania Tytuł TOP
2020 [1] Fallen #12
2023 [2] 2 #28

  

Powrót do spisu treści