Amerykańska grupa założona w 1984 w Nowym Jorku przez Jacka Starra. Debiutancki album był spełnieniem marzeń gitarzysty jeszcze z czasów Virgin Steele - nagranie płyty rockowej. Dobrze, że uczynił to pod nowym szyldem, gdyż wydawnictwo trąciło nudą, a śpiewanie Vestry`ego w stylu "hey hey hey" nikogo nie było w stanie chwycić za serce. Wszystko zmieniło się na [2] - muzyka nabrała niemal metalowej ciężkości, a Tirelli zaśpiewał znakomicie. W kilku utworach nawet na fortepianie i klawiszach zagrał sam David DeFeis, lider Virgin Steele. Z perspektywy czasu jednak trzeba przyznać, że żaden album Burning Starr nie sięgał poprzedniej formacji gitarzysty do pięt - wszystkie obracały się w rejonach średnio zajmującego hard`n`heavy i po latach brzmią jak nieaktualne archiwalia. Starr i Tirelli kontynuowali współpracę w Strider (krążek Strider w 1991).
W 2003 Starr i basista Ned Meloni nagrali świetną płytę pod szyldem Guardians Of The Flame, ale reaktywacja Burning Starr zajęła jeszcze kolejne sześć lat. Nagrany po dwóch dekadach przerwy [5] miał zupełnie inny charakter niż pierwsze cztery krążki. Było to heavy z wdziękiem wywołujące przyjemne wspomnienia z dawnych lat. Spowodowane to było nie tylko wykonaniem Catch The Rainbow Rainbow, gdyż w zasadzie wszystkie kompozycje to reminiscencje przeszłości. Inquisitor stanowił klasyczny heavy w rycerskiej tradycji z epickim refrenem, za równie ciekawy należało uznać Once And Future King, będący hybrydą stylów Manowar i Virgin Steele, z mocną linią basu i wzniosłym refrenem w stylu true, prowadzonym w dosyć wolnym tempie oraz fragmentem klawiszowym o hymnowym charakterze. Symfonicznie zaaranżowany Defiance łagodnie nasuwał skojarzenia z patetycznymi pieśniami Adamsa i spółki, ale rozwijał się w szybszy rytm, z nieodzowną dozą mocy i klimatu. Todd Hall śpiewał bardzo czysto i pewnie, z rzadka wchodząc w wysokie rejestry. Partiami perkusyjnymi podzielili się zaproszeni Kenny Earl `Rhino` Edwards (ex-Manowar, HolyHell, Forgotten Realm, Angels Of Babylon), Chris Shaefer oraz Falko Reshoft. Świetnie wypadł także Day Of The Ripper z przeszywającym melodią i refrenem wykonanym z ogromnym zaangażowaniem. Ponad 9-minutowy Black Clouds Of Thanatos zakorzeniony był w epickim heavy i tu znów slychać było pewne echa Virgin Steele, głównie w strukturze numeru. Sam Jack Starr specjalnie efektownymi solówkami nie czarował - grał jednak na tyle interesująco, że tego niedostatku aż tak się nie odczuwało. Burning Starr przyspieszali w The King Must Die, podchodzący bez skrupułów pod Manowar, z umiejętnie prowadzonym drugim planem basowym. Na koniec zaproponowano Evil Never Sleeps w wersji koncertowej z 2008 roku, gdzie Starrowi towarzyszyli Niemcy ze Stormwarrior. Jedynym słabszym momentem był The Beast Inside, w którym zabrakło pomysłu na "chwytający za serce" motyw. Staranność i elegancja doświadczonych muzyków budziła podziw, a wszyscy włożyli w płytę maximum umiejętności i chęci. Całość niezbyt ciężka i dominowała atmosfera epickiego hard rocka, odegranego jednak na najwyższym poziomie.
Na [6] już otwierający Land Of The Dead udowadniał, iż grupa orientacji muzycznej nie zmieniła. W tych ogranych riffach ekipa jednak potrafiła stworzyć niezłą kombinację z lekkim rockowym refrenem. Wojownicza perkusja Rhino wzmacniała zdecydowanie wcale nie takie ciężkie brzmienie zdeterminowane przez gitarę Starra i świetny wokal Halla - czysty, jasny i wyborny w wysokich partiach. Sands Of Time z rycerskim motywem głównym także stał na wysokim poziomie, a formacja jawiła się jako mistrzowie kroczących temp i potoczystych refrenów, mogących jednak cechować się większą chwytliwością. Rockowy czynnik nieźle zaznaczono w Stranger In Paradise - numerze o cechach zarówno epickich, jak i hard rockowych, rozegranych z nieprawdopodobną gracją. Ważnym czynnikiem atrakcyjności materiału były urozmaicone solówki Starra. który pod względem technicznym nie wypadł gorzej od swoich cenionych gości. Swobodą cechował się zwiewny hard rockowy We Are Here, w którym w tle przemykajały echa niektórych nagrań z debiutu Rainbow. Znacznie cięższy był Warning Fire, gdzie zagrał gościnnie Ross The Boss, a stylistycznie kawałek osadzono w tradycyjnie wojowniczym amerykańskim heavy lat 80-tych. Fantastycznie wykonany Daughter Of Darkness czarował łagodnym smutkiem, w którym Halla wokalnie wspomógł sam Starr, dorzucając wysublimowane gitarowe ozdobniki. Znacznie surowszy When Blood And Steel Collide emanował true metalowym refrenem, przywodząc na myśl lżej potraktowany Manowar oraz luźno potraktowany pastisz US metalu. Na jego tle On The Wing Of The Night nie prezentował się już tak dobrze, słabszy pod względem samej melodii i tylko Rhino ratował sytuację. Metalowa moc i orientalny motyw stanowiły główne atrybuty Never Again, rozegranego w marszowym tempie, z narastającą gitarą Davida Shankle`a (ex-Manowar, DSG). Numer eksplodował w refrenie, który poniekąd przełamywał surowy i barbarzyński charakter riffów i pod tym względem to najbardziej interesujący zbudowany utwór płyty. Wszystko kończył Until The End, znów łagodny, ale najmniej wyrazisty jako numer heavymetalowy, z balladową nutką bez ostatecznego akcentu. Ostatecznie okładka w pełni oddawała charakter zawartości - nieźle zagranej, znakomicie zaśpiewanej i stylistycznie zwartej.
Sześć lat minęło, na szczęście skład pozostał bez zmian. [7] otwierał Secrets We Hide i kiedy się słyszało tak pełne swobodnej elegancji utwory, od razu wracała wiara w odrodzenie potęgi tradycyjnego rycerskiego heavy metalu w USA. Podbnie The Enemy - z fantastycznym śpiewem Halla jest fantastyczny, krusząca gitarą Starra i wysokoenergetycznymi skomplikowanymi partiami Rhino. Patos i monumentalizm, a przy tym nieprawdopodobna zwiewność, porywały w epickim 10-minutowym Stand Your Ground - melodia całkowicie obejmowała słuchacza we władanie, wszystkiego dopełniły ozdobniki i łagodne zwieńczenie. Hall wydobywał ogromny dramatyzm w porywającym Hero, rozkwitającym w solówce i obudowanym bojowymi pochodami perkusji. Grupa wzruszała w słonecznym Destiny i taki pompatyczny heavy/rocker mógł powstać tylko w USA. Również łagodny Worlds Apart prezentował się wspaniale i frontman zaśpiewał tutaj z ogromnym ładunkiem emocji. Ujmujący galop w dumnym Escape From The Night i ponownie szlachetny refren polatywał ku niebu. Czarująca opowieść w We Are One - w przeszłości byli inni, którzy grali taki epicki hard rock, ale Burning Starr odegrali to wybornie. Chłodna stanowczość False Gods została zbalansowana odpowiednim rozłożeniem epickich akcentów. Na koniec szczególnej urody pożegnanie pełne ciepła w To The Ends. Cała czwórka zaprezentowała się fenomenalnie, choć cichym bohaterem był Ned Meloni, rozgrywający kapitalne partie basowe. Zastosowano wysublimowane brzmienie, nie za ciężkie, z wyeksponowaną perkusją i centralnie ustawionym głosem Halla. Kwintesencja szlachetnego heavy metalu w najczystszej postaci.
W 2019 skończyła się epoka Todda Michaela Halla ukoronowana fenomenalnym albumem z roku 2017. Znalezienie odpowiedniego wokalisty pasującego do muzycznej koncepcji grupy nastąpiło nadspodziewanie szybko i już w 2019 w zespole pojawił się włoski frontman Alex Panza. Koncepcja muzyczna Starra na [8] była odmienna od tego co ekipa prezentowała na trzech poprzednich krążkach. Burning Starr zagrał nieco lżej, sięgając wręcz do późnych lat 70-tych w sensie ducha wczesnej klasyki heavymetalowego grania, kiedy jeszcze moc i ciężar gitar nie decydowały o wartości tej muzyki. Demons Behind Me z pełną swobody grą Starra i znakomitym refrenem o heroiczno-rockowym charakterze refrenu dawał przedsmak tego co tu się działo. Wspaniale kroczył do przodu I Am The Sinner i tu nawet zwrotki były lepsze niż refren, przypominając Black Sabbath ery Martina. W River of Blood Panza śpiewał wyżej, wsparty mocnymi chórkami i zaznaczoną marszową rytmiką. Starr serwował wiele solówek, ale tylko te prawdziwie apokaliptyczne były godne uwagi, reszta słabsza niż na poprzednich albumach. Tytułowy Souls Of The Innocent nieco rozczarowywał i jakby w tych kilku oddzielnie ciekawych motywach po połączeniu zabrakło spójności. Zagrany w średnim tempie rycerski Winds Of War tylko dobry i niczym się nie wyróżniał - podobnie jak The Wrath Of Attila, w którym fani spodziewali się brutalnej agresywności Hunów, a nie niemal hard rockowego refrenu. W końcu znakomicie zaprezentował się Ships In The Night - dostojny i ultra-elegancki w swej epickości podanej nad wyraz łagodnie i patetycznie. Panza nieźle pokazał się w zwrotkach Road To Hell - w pewnych fragmentach monumentalnego, w innych nie do końca fortunnie zaaranżowanego. Ogólnie irytowała na tej płycie tendencja wplatania refrenów nieoczekiwanie mniej metalowych niż by się chciało usłyszeć i takich jakie nie budziłyby wątpliwości, ale na przełomie lat 70-tych i 80-tych. Bez echa przemijał miarowy All Out War i z tej perspektywy tak bardzo należało docenić Where Eagles Fly - potężny hit zagrany z niesamowitą pewnością siebie, kapitalną melodią i jednym z najlepszych refrenów w historii zespołu. To był Burning Starr jaki słuchacze cenili najbardziej. Bonus okazały w postaci siedmiominutowego When Evil Calls w konwencji horror metalu i nasuwały się tutaj skojarzenia z Kingiem Diamondem w bardziej przystępnej odmianie. Był w tym numerze mrok, niepokój, w końcu solówka zagrana w "krzywym zwierciadle". Brzmieniowo lżej niż wcześniej, gitarę wystylizowano na wczesne lata 80-te, wyostrzono za to syczące blachy Rhino. Ned Meloni za to był mało słyszalny i jakby cofnięty do roli wspomagania Rhino. Płyta niezła, ale nie mająca startu do trzech poprzednich.

Losy muzyków grupy:

ALBUM ŚPIEW GITARA BAS PERKUSJA KLAWISZE
[1] Frank Vestry Jack Starr Bruno Ravel Greg D'Angelo -
[2] Mike Tirelli Jack Starr Keith Collins Mark Edwards -
[3] Mike Tirelli Jack Starr William Fairchild Jim Harris -
[4] Mike Tirelli Jack Starr William Fairchild Jim Harris Edward Spahn
[5-7] Todd Michael Hall Jack Starr Ned Meloni Kenny `Rhino` Earl -
[8] Alex Panza Jack Starr Ned Meloni Kenny `Rhino` Earl -

Jack Starr (ex-Virgin Steele, Devil Childe, ex-Phantom Lord), Greg D'Angelo (ex-Anthrax), Keith Collins (ex-Savatage),
Ned Meloni (ex-Devil Childe, ex-Phantom Lord, Guardians Of The Flame), Todd Michael Hall (ex-Harlet),
Rhino (ex-Manowar, ex-HolyHell, Forgotten Realm, Angels Of Babylon, Tommy Vitaly Holy Force),
Alex Panza (ex-Walpurgis Night, ex-Endovein, Cobra Spell, Hitten)


Rok wydania Tytuł TOP
1985 [1] Rock The American Way
1986 [2] No Turning Back
1987 [3] Blaze Of Glory
1989 [4] Jack Starr`s Burning Starr
2009 [5] Defiance #14
2011 [6] Land Of The Dead #21
2017 [7] Stand Your Ground #3
2022 [8] Souls Of The Innocent

          

  

Powrót do spisu treści