Joey Tafolla

Amerykański gitarzysta, urodzony 30 maja 1962, który sławę zdobył grając na Ample Destruction Jag Panzer w 1984. Kiedy w karierze tego zespołu pojawiły się problemy, Tafolla postanowił poświęcić się karierze solowej. Na swój debiut zaprosił przede wszystkim wirtuoza gitary Tony`ego MacAlpine`a, który zagrał na klawiszach, a także innego czarodzieja gryfu Paula Gilberta, znanego z Racer X (solówki w czterech kawałkach). [1] nie wyróżniał się niczym szczególnym z licznego grona podobnych instrumentalnych wydawnictw tamtego okresu. Jako krążek nagrany w zasadzie dla innych gitarzystów już od początku uwypuklał wszelkie wady tego podejścia. Przede wszystkim raziło zaniedbanie partii w podkładach, które tworzyły jakby masę nieczytelnego dźwięku. Ten błąd popełnili wcześniej MacAlpine i Vinnie Moore, a ustrzegli się go w zasadzie jedynie Joe Satriani, Steve Vai, Jason Becker i Marty Friedman. To tło w Eternity`s End brzmiało jak nagrywane zza ściany, przez co można było odnieść wrażenie, że każdy grał tutaj sam dla siebie. Wspomniany MacAlpine nie spisał się w roli producenta, także jako klawiszowiec nie wypadł rewelacyjnie. Pomimo galopady dawało się wychwycić kwintesencję stylu gry Tafolli, plasującą się gdzieś między MacAlpine`m a Gregiem Howe`m. W drugą część utworu wpleciono ciekawą miniaturkę zagraną tappingiem na tle czystego brzmienia gitar. W większości kawałków Joey stosował całe kaskady dźwięków granych wszerz gryfu, ale mało oryginalnych w zalewie bliźniaczych nagrań innych mistrzów shreddingu. Materiał lepiej zapewne prezentowałby się pocięty na krótsze części i z partiami śpiewanymi. Lepiej brzmiał tytułowy i bardziej przemyślany Out Of The Sun, odegrany w stylu spokojnego MacAlpine`a. W rozwlekłym Zero Hour gitarowe solówki stały się bardziej słyszalne i wyodrębniły się ze ściany dźwięków w podkładach. Tym numerom mocy nadałyby dobre napędowe riffy, a bez nich płyta jawiła się jako nieco bezpłciowa. Trochę eksperymentów zastosowano w The Summon z ciekawymi aranżacjami perkusji i zwolnionym tempem, częściowo opartym na elementach jazzowych. Stalingrad cechował się ciągotkami w stronę zagrywek neoklasycznych, głównie spod znaku Vinnie Moore`a i Yngwie Malmsteena, ale było to granie o klasę gorsze. Vinnie znów się kłaniał w Truce With Kings, w niektórych zagrywkach też twórczość Jasona Beckera. Kilka stylistycznych cytatów z wczesnego Malmsteena wrzucono do ilustracyjnego Fire In The Lake, a całości dopełnił MacAlpine, użyczając swych klawiszy w sposób identyczny jak na własnych wydawnictwach. Tafolla najbardziej się rozkręcał w wysmakowanym Samurai, w ktorym idealnie rozłożono proporcje miedzy solówkami, a "zwrotko-refrenami". Ostatecznie płyta nie była zła, nawet jakoś się broniła, ale nie nadawała się do częstego słuchania. Tafolla udowodnił, że potrafił kopiować innych, ale sam nie stworzył niczego świeżego.
Mając za sobą kilka lat doswiadczeń więcej, Joey przystąpił do nagrywania drugiego krążka solowego. Te kilka lat dobrze wpłynęło na twórczość gitarzysty, bo udało mu się uniknąć wszystkich wad i niedostatków debiutu. Przede wszystkim [2] wydawał się być krążkiem przemyślanym pod względem kompozycyjnym. O ile na jedynce roiło się od wpływów neoklasycznych i shredderowych zagrywek, na nowej płycie do głosu doszły wpływy bluesowe, a nawet nieco grania w stylu fusion. Co ciekawe, Tafolla wypadł w takim repertuarze bardzo dobrze, co udowadniał już otwierający Infra-Blue - synkopowane rytmy (przesunięcie akcentu z mocnej na słabą część taktu przez wydłużenie wartości nuty nieakcentowanej o część wartości nuty akcentowanej) sunęły do przodu tworząc zbluesowanego rock`n`rolla, zagranego nawet nieco w stylu boogie (od pewnego momentu nasuwały się pewne analogie do Satrianiego). Six-String Souffle z założenia miało opierać się na improwizacji - do big-beatowych podkładów dograno bluesowe solówki, co było najbliższe grze Grega Howe`a, z niewielką domieszką Jeffa Watsona i Jasona Beckera. Pokaz wymiatania na modłę Eddie Van Halena zawarto w 48-sekundowym Wrecking Ball, natomiast Mississipi Mud zawierał bluesowe techniki artykulacyjne podobne do Darrena Householdera, Watsona, a nawet Erica Johnsona i Jeffa Becka. Z twórczości solowej Tafolli najbardziej znany był Kraken-Z-Vip - ten rockowy blues oparto na ciekawej mieszance wymiatania na początku z szybszym basowym podkładem. Na czystym brzmieniu i niemal skręconym potencjometrze głośności oparto półtoraminutowy B.M.W., brzmiący niczym granie pod wodą albo wewnątrz jakiegoś większego pojemnika na ciecz. Bardzo melodyjny V Jam #5 utrzymano w tempie nieco szybszym od średniego, ale mocno zakorzenionym w bluesie. Zgrabny podkład i solówki w stylu Satrianiego czyniły ten kawałek atrakcyjnym. A Place In The Sun odegrano w wolnym, typowo ilustracyjnym tempie - numer udowadniał jak wielki skok jakościowy pod względem kompozycyjnym zrobił Tafolla w ciągu paru lat. Crankenstien emanował mocą bluesa, a Joey zaserwował tu wiele ciekawych melodii, choć uwagę najbardziej przykuwała partia basu Johna Ondera, szybko pulsująca w podkładzie. Album zamykał eksperymentalny Romans 10:9 And 10 autorstwa Castronovo, oparty na syntezatorach i improwizowanej perkusji. Tworzył on pełny napięcia nastrój, nadający się idealnie do filmu akcji. Wydawnictwo było o klasę lepsze od debiutu pod każdym względem.

Późniejsze losy członków zespołu:

ALBUM GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Joey Tafolla Tony MacAlpine Wally Voss Raynold Carlson
[2] Joey Tafolla Jesse Bradman / Mike Mani / Mark Robertson John Onder Deen Castronovo
[3] Joey Tafolla Billy Batte Oskar Cartaya Tol Bergman

Joey Tafolla (ex-Jag Panzer), Tony MacAlpine (ex-M.A.R.S., ex-Vinnie Moore), Jesse Bradman (ex-Aldo Nova, Night Ranger),
Deen Castronovo (ex-Wild Dogs, ex-Dr.Mastermind, ex-Tony McAlpine, ex-Cacophony, ex-Marty Friedman, Bad English)

Rok wydania Tytuł
1987 [1] Out Of The Sun
1991 [2] Infra-Blue
2002 [3] Plastic

    

Powrót do spisu treści