Najsłynniejszy japoński zespół heavymetalowy założony w Osace w maju 1981. Akira Takasaki (ur. 22 lutego 1961), Munetaka Higuchi (ur. 24 grudnia 1958) i basista Hiroyuki Tanaka początkowo stawiali muzyczne kroki w pop/rockowej grupie Lazy (warto jednak posłuchać numeru Full Count z solówką a la Eddie Van Halen), by następnie przerzucić się na mocniejsze granie. Ono było w tamtym czasie w Japonii mało popularne, wręcz patrzono na nie niechętnie. Tanakę szybko zastąpił Masayoshi Yamashita (ur. 29 listopada 1961), a za mikrofonem stanął Minoru Niihara (ur. 12 marca 1960). Zapatrzony w dokonania brytyjskie debiut był właściwie istotnym wydarzeniem tylko na scenie japońskiej. Kompozycje w melodiach nieco przypominały Uriah Heep z drugiej połowy lat 70-tych, a w riffach przewijał się styl Saxon (Loudness, I`m On Fire). Materiałowi zabrakło ogólnej chwytliwości, a Niihara nie pokazał nic ciekawego poza ekstatycznymi okrzykami. Frontman jednak stał się protoplastą specyficznego sposobu śpiewania japońskich wokalistów z przeplataniem agresywnych zaśpiewów z łagodnymi, wysokimi i delikatnymi. Muzycy nieraz wkraczali w rejony zupełnie niezrozumiałe, a o braku sprecyzowanego kierunku świadczył choćby całkowicie asłuchalny Street Woman. Pewne pozytywne przebłyski występowały w spokojniejszych utworach jak To Be Demon z łagodnymi partiami gitarowymi, ale całości słuchało się ciężko, gdyż zespół zastosował mieszane teksty japońsko-angielskie. Energetyczność kawałków była tylko pozorem, której braku nie mogły zakamuflować nawet solówki Takasakiego - za przykład służyła nieudana próba łączenia galopującego metalu z rock`n`rollem w Rock Shock (More And More). Sporo na płycie chaosu i dużo przypadkowości, jakby członkowie grupy bardziej chcieli pokazać siebie niż zagrać zespołowo. Godna uwagi natomiast była gra perkusisty Higuchiego - dynamiczna i urozmaicona, ale i nieco siłowa. W wersji eksportowej album został wydany ponownie w wersji winylowej w 1984 przez Roadrunner. Wersja zremasterowana CD ukazała się w maju 2011 nakładem angielskiej wytwórni Krescendo Records. Oryginalne nienajlepsze brzmienie podrasowano, przede wszystkim podkręcono gitarę i wzmocniono niskie tony. Pomimo słyszalnych niedostatków debiut jako produkt rodzimy zdobył uznanie w Japonii i stał się początkiem długoletniego pasma sukcesów. Szefowie rodzimego przemysłu muzycznego wątpili, że zespół "hard rockowy" mógł stanowić chodliwy towar, ale zmienili zdanie po koncercie w Asakusa International Theater (dystrykt Tokio) podczas którego 2700 fanów oglądało ponad 100-minutowy występ z podziwem, a czwórka muzyków eksplozją wdarła się w serca Japończyków.
Rok 1982 rozpoczął się dla fanów od zaskakującego solowego debiutu Akiry - Tusk Of Jaguar ukazał się 1 kwietnia 1982, a w studio pojawili się Yamashita oraz Higuchi. Wydany przez B&M (grupa Nippon Columbia) w lipcu 1982 drugi album Loudness niezwykle pozytywnie zaskakiwał. Wysoki wokal Niihary wreszcie zaczął się sprawdzać na tle wirtuozerskiej gry Takasakiego. Popisy Akiry stanowiły ozdobę tej płyty, jak w dynamicznym Angel Dust o intrygującej (nieco połamanej) melodii i riffach pod Saxon. Uwagę zwracał pół-balladowy After Illusion z odniesieniami do wczesnego Judas Priest i do brytyjskiego heavy-rocka lat 70-tych z kręgu Uriah Heep. Była to zarazem jedna z pierwszych romantycznych i pełnych emocji kompozycji, jakie nagrano w japońskim heavy, w której zastosowano jednocześnie zabieg dogrywania motywów głównych przez gitarę zamiast wokalisty. Takasaki zagrał tu piękne solówki, zakorzenione w najlepszej europejskiej rockowej tradycji, a Higuchi grał ciekawie i na szczęście nie tak głośno jak na pierwszym krążku. Dynamiczny atak przypuszczały heavymetalowe Lonely Player (zwrotki melodyjniesze od refrenu) oraz dewastujący Loving Maid - oba z szarżującymi popisami Akiry. Wyrazem pewnego niezdecydowania co do kierunku w jakim zespół chciał podążać był wypełniony nerwowymi riffami Girl, stanowiący reminiscencję pewnych wątków muzycznych Led Zeppelin. Głównym atutem albumu w zamierzeniu miał być ponad siedmiominutowy Devil Soldier, ale w ostateczności ten przydługi numer przekombinowano, choć główna prąca do przodu zagrywka mogła się podobać. Ten ogólnie przeciętny kawałek mocno wzorował się na brytyjskim roku lat 70-tych. Najlepiej wyszły tu partie wolne, spokojne z ciekawymi wokalizami Niihary. Co ciekawe, kwartet spróbował przemycić elementy space rocka. Album nie ustrzegł się poważnych wpadek w stylu Hard Workin` i Rock The Nation, które udowadniały, że formacja wciąż miała problem ze skomponowaniem chwytliwego radiowo przebojowego numeru. Ogólnie Loundess zaprezentowali się jako ekipa lepiej zgrana i rozumiejąca się niż na debiucie. Brzmienie tym razem nieco lepsze, choć znów trzeba było czekać wiele lat, by w pełni rozkoszować się tą muzyką do wersji zremasterowanych z 2011. Inżynierem dźwięku został Daniel McClendon - Amerykanin urodzony w Japonii i brat późniejszego gitarzysty UFO Tommy`ego McClendona. Powstał krążek poszukiwań własnej drogi, który w Japonii przyjęto entuzjastycznie. Takasaki, Yamashita i Higuchi pracowity rok zakończyli pomagając 17-letniej wokalistce Misako Honjoh w nagraniu jej heavymetalowego debiutu Messiah`s Blessing (w połowie wypełnionego przeróbkami, m.in. After Illusion samego Loudness), który ukazał się 26 października 1982.
Wydany 21 stycznia 1983 [3] miał również charakter jednoznacznie heavymetalowy, a otwierał go udany In The Mirror. Odejście od kopiowania grup europejskich słychać było także w Show Me The Way, w którym Loudness wykreował zaczątki własnego stylu w oparciu o doskonałą technikę i inwencję Takasakiego. Niemal wyznacznikiem japońskiej odmiany heavy/power był tytułowy The Law Of Devil`s Land, a ukłonem w kierunku dystyngowanego pędu amerykańskiego był Speed. Niezwykle interesujący I Wish You Were Here w średnim tempie posiadał intrygującą rytmikę. Poza posiadającym hair metalowy refren Sleepless, album nagrano z pewnością i zadziornością. Wątpliwości dla fanów spoza Japonii budzić mógł jedynie śpiew Niihary. 21 marca Akira, Masayoshi i Munetaka ponownie wspomogli młodziutką Misako Honjoh w realizacji jej drugiej płyty 13th. Loudness nastepnie ruszyli na swoją pierwszą trasę po USA, następnie przenieśli się do Europy, by wrócić do rodzimego kraju, gdzie w tokijskiej sali "Nakano Sun Plaza" 24 września 1983 zrealizowano [4]. Loudness zagrali tu swobodnie, lekko i z werwą, która nadała dodatkowej świeżości numerom studyjnym. Uwolniony od ograniczeń studia nagraniowego, Takasaki dał prawdziwy popis gitarowej pirotechniki na najwyższym poziomie. Zespół zrezygnował z nadmiernego przedłużania utworów, dając jednak dodatkowy czas gitarzyście na zaprezentowanie swych nieprzeciętnych umiejętności. W 1983 Munetaka Higuchi zrobił sobie odskok bębniąc na dobrych dwóch albumach Mari Hamady (był też producentem obu płyt).
W celu zrealizowania [5] kwartet udał się do Anglii i przygotował materiał w londyńskim SARM Studio we wrześniu 1983. Wydawało się, że startujący po intro Crazy Doctor od razu stawiał sprawę jasno - ekipa niosła sztandar bezlitosnego heavy metalu bez oglądania się za siebie. Jednakże już w Esper pojawiały się słyszalne nawiązania do punk rocka (tempo i prostolinijność), natomiast Butterfly rozczarowywał swoją łagodnością oraz wesołkowatą melodią. Stępionym pazurem agresji próbował zaatakować słuchacza Revelation, a instrumentalny Exploder stanowił popis gitarzysty. Moc powracała dopiero w gwałtownym Dream Fantasy z chwytliwym refrenem, uwagę zwracała jeszcze kończąca krążek ballada Ares Lament. W drugiej połowie 1983 Takasaki (jako Dario De Parma) i Yamashita (jako Mark Striker) zrobili sobie odskocznię w AOR-owym projekcie M.T. Fuji i wydaną we wrześniu 1983 płytę Human Transport wypełnił przyjazny radio AOR. Składu dopełnili: wokalista Nobuo Yamada, klawiszowiec Masanori Sasaji (znany z solowego krążka Takasakiego z roku poprzedniego) oraz perkusista Souru Touru. Z kolei wersja [3] z pełnymi angielskimi tekstami ukazała się 1 lipca 1984.


Klasyczny skład. Od lewej: Masayoshi Yamashita, Minoru Niihara, Munetaka Higuchi, Akira Takasaki

Za pośrednictwem Joe Gerbera, zespół w 1985 podpisał kontrakt z Atco Records, a [6] był pierwszym wydawnictwem wypuszczonym w Ameryce. Album znalazł się na 74 miejscu listy Billboardu - wszystkie kawałki zaśpiewano wreszcie po angielsku, co wkrótce stało się trendem w japońskim metalu. Loudness skręcili na tym krążku mocno w kierunku stylu Judas Priest, co słychać zwłaszcza w dwóch największych przebojach z tej płyty - Crazy Nights i Heavy Chains. Wątki ekipy Halforda podejmował także Like Hell nasuwający skojarzenia z Electric Eye. Uwagę przykuwały również sprawnie zagrany Get Away oraz We Could Be Together z wpływami Krokus. Przeciętnie za to jawiły się Clockwork Toy (ciekawy agresywny riff na wstępie tracił moc z czasem) oraz ballada Never Change Your Mind odegrana niby pod Scorpions, ale zbytnio wesołkowata. Nie udał się za to kompletnie [7] - eksperyment z wykorzystaniem klawiszy, na których zagrał na nich Masanori Sasaji. Dobrych momentów było tu niewiele. Black Star Oblivion to energiczna kompozycja, która mogłaby się znaleźć na poprzednich płytach formacji, gdyby nie ugładzone dla płyt glam metalowych brzmienie. Streetlife Dreams charakteryzował nazbyt toporny riff, z kolei Shadows Of War kojarzył się z judasowym Point Of Entry. Reszta utworów to glam metalowa papka, w dodatku kawałki brzmiały tandetnie i były nudne. Nie wiadomo co muzycy myśleli sobie nagrywając niby-żartobliwy Let it Go. Z wyśmienitego heavymetalowego zespołu, Loudness na tym krązku przeminił się w formację pragnącą zaistnieć w MTV. Płyta ukazała się w tej wersji Japonii, natomiast w USA na rynek trafiła jako [8]. Zastosowano nowy mix, kilku kawałkom zmieniono tytuły (m.in. Shadows Of War stał się Ashes In The Sky). To wciąż był rzetelny heavy metal z małym wyjątkiem - otwierający singiel Let It Go był niepokojącym symptomem zapatrzenia się w pop-metalowy rynek amerykański. Płyta uplasowała się na 64 miejscu listy Billboardu, a zespół wreszcie stał się sławny promując krążek na trasach z Mötley Crüe, AC/DC, Poison i Stryper.
Mieszane uczucia budził [10]. Trafiły na niego rasowe numery jak S.D.I. i Strike Of The Sword, jakie kwartet serwował na początku kariery. Nagrano jednak również Take Me Home, którego metalowe zwrotki rozpływały się w radiowym refrenie. Kompletnie nie wiadomo o co chodziło w pop-metalowym Rock`n`Roll Gypsy, ale ta tania radiowa przebojowość spodobała się producentowi Maxowi Normanowi (znanemu ze współpracy z Ozzy`m Osbourne`m i Megadeth), który podsunął Takasakiemu pomysł, że formacji potrzeba wokalisty, który płynnie mówił i śpiewał po angielsku, co przyczyniłoby się do przebicia się na rynek amerykański. Po długich konsultacjach z Loudness wyrzucono Niiharę. Kolejne dwa krążki nagrane z Michaelem Vescerą poniosły poza Japonią kompletną klapę, za to zyskały pewne uznanie w USA dzięki komercyjnej chwytliwości. Trzeba jednocześnie nadmienić, że [13] zawierał jedynie trzy nowe kawałki (Down`n`Dirty, Playing Games, Love Toys). Reszta to dość udane pop-metalowe wersje utworów z przeszłości: Find A Way to przeróbka To Be Demon z debiutu, Deadly Player to cover Lonely Player z [2], Sleepless Nights to In The MirrorTake It Or Leave It to Milky Way z [5], a Long Distance to Long Distance Love z [9]. Vescera opuścił zespół podczas trasy amerykańskiej w 1991 i od tamtego czasu Loudness nagrał serię mało interesujących płyt flirtujących niekiedy z mocno eksperymetalnym kierunkami w muzyce. Nawet kiedy wrócił oryginalny skład, muzycy mieli dziwne ciągoty do grania glamu i hard rocka. I kiedy popularność Loudness w Japonii nie słabła, w Europie o zespole niemal zapomniano.
Późniejsze albumy prezentowały granie agresywne z kręgu modern metalu, z większym lub mniejszym zachowaniem podstawowych zasad klasycznego heavy. Munetaka Higuchi zmarł 30 listopada 2008 na raka wątroby w wieku 49 lat, a jego pamięci poświęcono [29] - ostatni album Loudness, na którym bębniarz nagrał swoje partie. Bębniarzem został Masayuki Suzuki i z nim zrealizowano [30]. Przy pierwszym odsłuchu albumu nie dawało się przesłuchac do końca. Z początku ta muzyka wydawała się być nowoczesny, ale poza kilkoma uwspółcześnionymi zagrywkami był to powrót do lat 80-tych ubiegłego wieku. Tak ostatecznie jawił się Power Of Death odegrany z japońską lekkością i podany w nieco amerykańskim stylu. Rolę otwieracza pełnił nudny instrumentalny Requiem stanowiący wstęp do tytułowego King Of Pain, rozpoczynający się ciekawą prezentacją umiejętności nowego perkusisty. Death Machine to gęstsze i ostrzejsze granie, bardziej osadzone w modern metalu. Kawałek byłby nawet akceptowalny, gdyby nie głos Niihary puszczony przez modulatory. Doodlebug osadozno na zbyt ogranym motywie, ale poprowadzonym na tyle ciekawie, że ostateczny efeky był solidny dzięki agresywnie brzmiącej gitarze i solówce. Rule The World to twór sceny brytyjsko-japońskiej, który po prostu pędził i nie pozostawia po sobie jakiegokolwiek wrażenia. Straight Out Of Our Soul zaczynał się niczym wariacja na temat Iron Maiden, dalej jednak przechodziło do pod nowocześniejsze zespoły z pancernymi riffami grającymi pod bujające melodie. Emma i Naraka to powrót do lata 90-tych ze złowieszczymi gitarami i stadionowym amerykańskim luzem. Doctor From Hell zaczynał się heavymetalowo z mizernym skutkiem, dlatego też ciekawiej brzmiał nowoczesny Hell Fire - co prawda ograny do bólu, jednak gęsta praca perkusji i zaciągająca gitara pomagały i szczególnie demolowała slayerowa końcówka. #666 brzmiał amerykańsko basem, zmierzając w rejony zarezerwowane dla Pure Inc. - czyli post-thrash. Znalazło się jeszcze miejsce dla nudnej ballady Where Am I Going? z okropnym śpiewem Niihary i nużącym brytyjskim tłem oraz Never Comes - strasznie smętny pomimo ostrej gitary. Samo brzmienie płyty intrygowało - posępna gitara, dobrze ustawiona perkusja, pobrzmiewający gdzieś na drugim planie bas i nikogo nie przekrzykujący Niihara. W studio zebrali się muzycy kompetentni, którzy jednak nie uzgodnili co mieli zagrać i latali od starszych brzmień po nowoczesne, od USA po klasyczną Anglię, w samej Japonii zatrzymując się tylko na chwilę. Pomimo rozbieżności i wielu słabszych momentów, słychać pewność siebie i zgranie rutyniarzy.
Treścią [31] był mocny heavy/power i może The Power Of Truth nie był niczym szczególnym pod względem melodii, ale zachowano odpowiednią siłę przekazu. W Come Alive Again mocniej dawał o sobie znać bas Yamashity i ta lżejsza bujająca konwencja w oprawie ciężkiej gitary sprawdzała się. Kiedy Loudness przyspieszali gubili natychmiast gdzieś chwytliwość, czego najlepszym przykładem był Survivor. Osadzony w latach 80-tych szybki w riffach i wokalnych popisach Keep You Burning podobać się mógł fanom metalu amerykańskiego, a swobodnie odegrany instrumentalny Emotions stanowił jeden z najlepszych japońskich numerów w tej kategorii, gdzie Takasaki trzymał słuchaczy w napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy. Zeppelinowy wstęp i painkillerowe rozwinięcie przechodziły do alternatywnych motywów w Hang Tough, ale głosowo Niihara wydawał się mocno zmęczony. Jego dyspozycja na tym albumie wypadła poniżej oczekiwań i ginęła pod ciosami miażdżącej gitary, która zbyt często frontmana zagłuszała. Ponad siedmiominutowy Comes The Dawn przekraczał granicę cierpliwości - długo się rozkręcał w toporną mieszankę rocka i bliżej nieokreślonego stylowo heavy. To dążenie do wprowadzenia rozwiązań alternatywnych zaowocowało Pandorą - słabą kompozycją w sferze tworzonego ponurego klimatu, a całość kiepsko kończył funkujący Crazy! Crazy! Crazy!. Płyta miała nie najlepszą końcówkę i ta odmienność stylistyczna kilku ostatnich numerów nie tworzyła zbyt dobrego wrażenia.

Byli i obecni członkowie zespołu występowali też w innych grupach:

ALBUM ŚPIEW GITARA BAS PERKUSJA
[1-11] Minoru Niihara Akira Takasaki Masayoshi Yamashita Munetaka Higuchi
[12-13] Michael Vescera Akira Takasaki Masayoshi Yamashita Munetaka Higuchi
[14-15] Masaki Yamada Akira Takasaki Taiji Sawada Munetaka Higuchi
[16] Masaki Yamada Akira Takasaki Hirotsugu Homma
[17-20] Masaki Yamada Akira Takasaki Naoto Shibata Hirotsugu Homma
[21-29] Minoru Niihara Akira Takasaki Masayoshi Yamashita Munetaka Higuchi
[30-37] Minoru Niihara Akira Takasaki Masayoshi Yamashita Masayuki Suzuki

Michael Vescera (ex-Obsession), Taiji Sawada (ex-X-Japan), Masaki Yamada / Hirotsugu Homma (obaj ex-Flatbacker i ex-EZO),
Naoto Shibata (Anthem), Masayuki Suzuki (ex-Ubigun, ex-Negarobo, ex-Galatea, ex-RDX)

Rok wydania Tytuł TOP
1981 [1] The Birthday Eve
1982 [2] Devil Soldier #14
1983 [3] Law Of Devil`s Land #29
1983 [4] Live, Loud And Alive (live)
1984 [5] Disillusion #15
1985 [6] Thunder In The East
1986 [7] Shadows Of War
1986 [8] Lightning Strikes
1986 [9] `81-`86 Live (live / 2 CD)
1987 [10] Hurricane Eyes
1988 [11] Jealousy EP
1989 [12] Soldier Of Fortune
1991 [13] On The Prowl
1992 [14] Loudness
1994 [15] Once And For All (live)
1994 [16] Heavy Metal Hippies
1995 [17] Loud`n`Raw (live)
1997 [18] Ghetto Machine
1998 [19] Dragon
1999 [20] Engine
2001 [21] Spiritual Canoe
2001 [22] Pandemonium
2002 [23] Biosphere
2003 [24] Loudness Live`2002 (live / 2 CD)
2004 [25] Terror Hakuri
2004 [26] Racing
2006 [27] Breaking The Taboo
2008 [28] Metal Mad
2009 [29] The Everlasting
2010 [30] King Of Pain
2011 [31] Eve To Dawn
2012 [32] 2.0.1.2
2014 [33] The Sun Will Rise Again
2016 [34] Samsara Flight
2018 [35] Rise To Glory
2019 [36] Live In Tokyo (live / 2 CD)
2022 [37] Sunburst

          

          

          

          

          

          

Powrót do spisu treści