Francuska grupa powstała w 2000 w Montpellier. Debiut wypełnił neoklasyczny symfoniczny metal progresywny, jednocześnie melodyjny, elegancki i wystudiowany, w którym całość była niezwykle zależna od poszczególnych elementów. Stéphan Forté okazał się młodym europejskim wirtuozem gitary, znakomicie oddającym ducha muzyki klasycznej. Wspomógł go szwedzki klawiszowiec Richard Andersson, finezyjnie nadający materiałowi chłodnego klimatu. Gra tych dwóch okazała się niezwykłą gratką dla zwolenników choćby amerykańskiego Artension (Second Sight, Sanctus Ignis). Było to granie przystępne, ale jednak hermetyczne i jego docenienie wymagało od słuchacza głębokiej sympatii do składników klasycznych w metalu. Interesująco radził sobie z tym wszystkim angielski wokalista David Readman, tworząc swoim głosem neoklasyczne pejzaże z dawką rockowego feelingu. Ten album nie posiadał słabych punktów, choć z pewnością pewne fragmenty zasługiwały na szczególne wyróżnienie, jak wstęp symfoniczny do cieplejszego In Nomine, wyważona refleksyjna otoczka The Stringless Violin czy udoskonalony w szczegółach The Inner Road. Punktem centralnym płyty był ponad 11-minutowy symfoniczno-progresywny kolos Seven Lands Of Sin z kapitalnie stopniowanym napięciem i budowaniem niepokojącego epickiego klimatu przez klawisze. W instrumentalnym Order Of Enlil kwintet zaproponował zadziwiająca mieszankę motywów orientalnych i neoklasyki, przy czym żaden z tych elementów nie zdominował aranżacji. W przypadku Adagio często kładło się mocny akcent na "symfoniczność", ale nie było to granie ani w stylu Rhapsody ani w konwencji muzycznego teatru gotyckiego. Francuzi przedstawili za to bogate aranżacje klawiszowe bez pogłębionej treści, istotnej głównie we wstępach i zazwyczaj skromnej w tłach. Dobrze słyszalna była sekcja rytmiczna, na czele z perkusją holenderskiego weterana Dirka Bruinenberga. Krążek nie zawierał neoklasycznych hitów w stylu Malmsteena, kawałki także nie stanowiły pretekstu do zaprezentowania wirtuozerskich umiejętności poszczególnych muzyków. Wszystkie instrumenty tworzyły jedność powiązaną subtelnymi więzami i w rezultacie nad wszystkim unosiła się wyniosła elegancja. Do całości nie pasował jedynie cover Immigrant Song Led Zeppelin, przemieniony w numer instrumentalny.
Na [2] klawiszowiec Kevin Codfert zaprezentował się z bardzo dobrej strony (zastępując Anderssona), a jego partie zabrzmiały nadzwyczaj przemyślanie. To zafascynowanie spuścizną Chopina, Liszta i Rachmaninowa idealnie wypełniało drugie plany. David Readman ponownie się sprawdził, wręcz idealnie wpasowując się do muzyki Adagio. Nie przeszkadzały nawet jego wysokie falsety, stosowane od czasu do czasu. Francuzi udowodnili, że nie byli ani jednorazowym projektem ani zgrabnym klonem Symphony X. Zespół skręcił w zawiłą uliczkę ambitnego grania opartego na połączeniu muzyki klasycznej, prog-metalu oraz jazzowych zawiłości opartych na mnogości łamańców. Zdumiewał rozmach symfoniczny, w tym partie wokalne w wykonaniu chóru z Lyon oraz wyczyny gitarowe Forté. Materiał był równy i dokładnie przemyślany, sprawiający wrażenie dramatycznego muzycznego spektaklu. We From My Sleep To Someone Else i The Mirror Stage gościnnie zaśpiewał Hreidmarr z Anorexia Nervosa, świetne wrażenie pozostawiał po sobie także tytułowy Underworld. Wydawało się, że w Zachodniej Europie pojawił się gigant, który niepostrzeżenie i zaskakująco wyrósł z tłumu progresywno-neoklasycznych karłów.
[3] dokumentował występ z Paryża z 17 lutego 2004. Na [4] zespół postanowił postawić na ciężar. Zabrakło jednak ciekawych melodii i interesujących kawałków. Z wyjątkiem Arcanas Tenebrae i R'Lyeh The Dead, reszta nie wybijała się ponad przeciętność. Wydawało się, że Adagio nie za bardzo sprawdzili się w konwencji euro-power metalu. Na szczęście [5] nie podążyła mroczną drogą poprzednika. Otwierał go dynamiczny Vamphryri, jeden z najlepszych numerów na płycie. Podobały się również bajkowy Fear Circus, cechujący się kapitalną gitarową solówką Undead oraz osadzony na basowych zwrotkach ponad 9-minutowy Codex Oscura. Słabiej wypadły kończące całość pozbawiony pomysłu Twilight At Dawn, a także zwykły zapychacz Getsu Senshi. Udanie zadebiutował w zespole nowy śpiewak Christian Palin. Wreszcie elementy symfoniczne stały się jedynie elementem urozmaicającym, już nie wiodąc prymu w strukturach kompozycji.
Po blisko ośmiu latach oczekiwania, obsuw, braku wytwórni, perkusisty i zmian wokalistów ukazał się [6]. Z początku za mikrofonem miał być Palin, potem utalentoany Szed Mats Levén, aż w końcu pojawił się rewelacyjny Kelly Carpenter i po odsłuchaniu tego albumu trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałaby ta płyta bez niego. Facet brzmiał bezbłędnie we wszystkich rejestrach, był głównym bohaterem i prowadził całą opowieść. Forté z Codfertem z chirurgiczną decyzją dopowiadali i dopełnili dzieła - ci dwaj serwowali solówki frapujące i hipnotyczne. Gitarzysta jakby stał w cieniu kapitalnego okalisty, ale pod względem popisów Forté płyta wcale nie rozczarowywała. W zasadzie album stanowił apogeum i zwieńczenie twórczości Stéphana Forté, bo przy zachowaniu własnej tożsamości, krążek jednocześnie brzmiał jak mieszanka wszystkich poprzednich i już z tytułowego Life emanował duch [2] przemieszany nieco z [5] - lecz bez dynamiki tej drugiej płyty. Również w The Ladder ujmowały transowe melodie, a pasaże wokalne były po prostu mistrzowskie. W The Grand Spirit Voyage Forté usuwał się w cień przy zwrotkach, dając pole popisu basowi, a eksplodując w przejściach do refrenu i swoim solowym popisie. Darkness Machine to agresja, growling, kontrast, chóry rodem z [4], ale najbardziej odstawał na całej płycie. W I`ll Posses You na pierwszą linięfrontu wychodził basista Franck Hermanny - utwór pięknie się rozwijał w refrenie i uwydatniał jeszcze bardziej przestrzeń i głębię Trippin` Away to cudowna ballada, pokazująca Carpentera z zupełnie innej łagodniejszej strony, ale jego głos wciąż kruszył mury. Na koniec petarda Torn - mieszający style wszystkich albumów, przy całkowitym zniszczeniu wokalno-instrumentalnym. Przy kolejnym przesłuchu Carpenter nadal był autentycznym herosem, ale słuchacz uzmysławiał sobie, iż cały zespół działał jak dobrze naoliwiona maszyna. Krążek zresztą za każdym razem uzależniał coraz bardziej. Wielka szkoda, że po tej płycie Adagio dokonało żywota, bo chciałoby się jeszcze kiedyś usłyszeć ich w tym składzie. Z drugiej strony, lepiej odejść w wielkim stylu i zostawić po sobie wspaniałe wrażenie. W studio muzyków wspomogła skrzypaczka Mayline Gautié, znana z Indensity.

Byli i obecni członkowie zespołu występowali też w innych grupach:

ALBUM ŚPIEW GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] David Readman Stéphan Forté Richard Andersson Franck Hermanny Dirk Bruinenberg
[2] David Readman Stéphan Forté Kevin Codfert Franck Hermanny Dirk Bruinenberg
[3] David Readman Stéphan Forté Kevin Codfert Franck Hermanny Eric Lebailly
[4] Gustavo Monsanto Stéphan Forté Kevin Codfert Franck Hermanny Eric Lebailly
[5] Christian Palin Stéphan Forté Kevin Codfert Franck Hermanny Eric Lebailly
[6] Kelly Carpenter Stéphan Forté Kevin Codfert Franck Hermanny Guillaume Bergiron

David Readman (Pink Cream 69), Richard Andersson (ex-Majestic, Time Requiem, Silver Seraph),
Dirk Bruinenberg (ex-Vulture, Elegy, ex-Consortium Project), Christian Palin (Random Eyes, ex-Essence Of Sorrow),
Kelly Carpenter (ex-Beyond Twilight, ex-Outworld, Darkology, Zierler)


Rok wydania Tytuł TOP
2001 [1] Sanctus Ignis
2003 [2] Underworld
2004 [3] A Band In Upperworld (live)
2006 [4] Dominate
2009 [5] Archangels In Black
2017 [6] Life #5

          

Powrót do spisu treści