1967-1970: PIERWSZE DWIE PŁYTY

Amerykański kompozytor, autor tekstów i producent nagrań, urodzony 4 lutego 1948 jako Vincent Damon Furnier. Wychowywany surowo w rodzinie dziadków-pastorów kościoła anglikańskiego, młody Fournier poświęcił się wyklętej przez rodzinę muzyce rozrywkowej. Vincent był jednocześnie pod wrażeniem ojca, który utrzymywał rodzinę z pracy dilera samochodowego i taksówkarza, zanim podążył za rodzinną tradycja i został pastorem, choć wciąż lubił rock`n`roll. Uczył syna o tym, że nieważne jaki punkt widzenia prezentuje muzyka, ważne co sobą wyraża. Już w wieku 16 lat założył w Phoenix pierwszą grupę The Earwigs, z którymi wykonywał parodie piosenek The Beatles. W tamtym czasie granie nie wypełniło jeszcze całego jego życia. Wraz z basistą Dennisem Dunaway`em (ur. 9 grudnia 1946) należał do szkolnej drużyny lekkoatletycznej i odnosił sukcesy w biegach długodystansowych. Z kolei z gitarzystą Glenem Buxtonem (ur. 10 listopada 1947) wydawał szkolną gazetę "The Tipsheet". Stopniowo jednak coraz bardziej zwracał się w stronę muzyki. Kiedy skład formacji powiększył się o drugiego gitarzystę Johna Tatuma, grupa pod nazwą The Spiders zaczęła występować w miejscowym klubie "The VIP", gdzie często koncertowały brytyjskie zespoły rhythm`n`bluesowe w rodzaju The Animals i The Yardbirds. W tym czasie kapela grała niemal wyłącznie cudze utwory, głównie The Rolling Stones, The Who i Beatles. Dopiero gdy w 1966 Tatuma zastąpił Michael Bruce (ur. 16 marca 1948), a za bębnami zasiadł Neal Smith (ur. 23 września 1947), zespół zaczął wykonywać własne kompozycje. W 1967 nagrano pierwszy singiel Don`t Blow Your Mind / No Price Tag dla miejscowej firmy Santa Cruz, który stał się lokalnym przebojem. Wiosną 1968 zespół przeniósł się do pobliskiej kalifornijskiej miejscowości Venice, a muzycy zamieszkali w niewielkim domu wynajętym od aktora Johna Lawa (pamiętnego odtwórcy roli anioła w "Barbarelli"). W tym czasie Fournier zaczął utrzymywać, że jest wcieleniem XVI-wiecznej angielskiej czarownicy spalonej na stosie, po czym scenicznie przyjął jej imię i nazwisko. Tak samo nazwano również sama grupę: Alice Cooper. W listopadzie 1968 kapela zwróciła na siebie uwagę Franka Zappy i podpisała kontrakt z utworzoną przez niego wytwórnią Straight. Natychmiast zabrała się do pracy nad debiutanckim albumem w wyposażonym w 16-śladowe magnetofony Whitney Studio w Burbank. Muzykom zależało, by ich muzyka zachowała aurę spontaniczności jaką miała na koncertach, dlatego większość utworów zarejestrowano podczas jednego podejścia, a później tylko nieznacznie oszlifowano. Producentem miał być Zappa, lecz w ostatniej chwili zrezygnował, a zastąpił go Ian Underwood - muzyk jego zespołu Mothers Of Invention (nazwisko Iana pominięto na okładce). Głównym twórcą repertuaru był Bruce, choć pozostali członkowie dodawali do poszczególnych utworów własne pomysły.
[1] był jeszcze dziełem wtórnym, ujawniającym wiele różnych fascynacji: rhythm`n`bluesem, piosenkami The Beatles, psychodelią Pink Floyd, dramatycznymi balladami Burta Bacharacha oraz musicalem "West Side Story" Leonarda Bernsteina. W tekstach pojawiły się wątki charakterystyczne dla późniejszych albumów Coopera - wątki horroru w Levity Ball zainspirował film "Karnawał Dusz" z 1962, w zawoalowanej formie podejmowano także temat narkotyków. Płyta nie cieszyła się większym zainteresowaniem ani komercyjnym ani artystycznym. Najprościej rzecz ujmując była po prostu kolejnym nudnym wydawnictwem psychodelicznym, nie mającym w sobie za grosz oryginalności. Frank Zappa miał wiele kontrowersyjnych pomysłów dotyczących okładki - chciał przykładowo wydać album w opakowaniu imitującym puszkę z herbatnikami, ostatecznie jednak ukazał się w zwykłej kartonowej okładce, ozdobioną reprodukcją obrazu Eda Beardsley`a. We wrześniu 1969 formacja zagrała na ogromnym rock`n`rollowym festiwalu na Varsity Stadium w Toronto u boku Chucka Berry`ego, Bo Diddley`a, Johna Lennona oraz The Doors. Ten występ został udokumentowany płytą Tora Rock`n`Roll Revival 1969 - Alice Cooper w 1983. Kolejnym występom na żywo Alice Cooper zaczęli nadawać formę zwariowanych widowisk, na przykład obsypywali publiczność pierzem z rozpruwanych na scenie poduszek. Wzniosłym hasłom głoszonym zespoły hippisowskie przeciwstawiała czystą hedonistyczną zabawę, z czasem nasycaną stopniowo elementami masochistycznego teatru makabry. Po latach Cooper z przesadą stwierdził: "Byliśmy tymi, którzy wbili kołek w serce pokolenia pokoju i miłości".
Grupa nie zwlekała z nagraniem [2] - dziełem podobnym do poprzednika, zresztą część repertuaru powstała w tym samym czasie, a nawet wcześniej. Zaczynało się świetnie, gdyż Mr & Misdemeanor to utrzymany w średnim tempie rocker, w którym dużo do powiedzenia miała perkusja, ale nie zabrakło miejsca dla psychodelicznie brzmiącej gitarowej solówki. Nawet w śpiewie frontmana słychać było progres w stosunku do debiutu. Te cechy indywidualizmu lekko się zatracały już w wesołym Shoe Salesman - był jedyny utwór, gdzie pojawiały się partie grane na pianinie przez Davida Briggsa (producenta albumu). Still No Air rozpoczynała świetna partia gitary, a na czoło wysuwały się bębny Neala Smitha. W tekście dała o sobie znać fascynacja musicalem "West Side Story". W Below Your Means funkcję wokalisty przejmował Michael Bruce, ale najbardziej interesująca była część instrumentalna, gdzie jazzująca perkusja splatała się z ostrą gitarą. Return Of The Spiders zwiastował co zespół miał tworzyć w kolejnych latach swojej kariery. Były tu wszystkie charakterystyczne dla jego późniejszej twórczości elementy: ostry melodyjny wokal, znakomite bębny i melodyjny riff gitary, nie pozbawiony heavy-rockowego pazura. Laughing At Me nadano strukturę raczej balladową, do której dodano przepełniony smutkiem i bezradnością wokal Alice`a. Zadziornie wypadł Refrigereator Heaven, trwający niespełna dwie minuty, ale jak najbardziej mógł się podobać, z kolei barowe pianino otwierało Beautiful Flyaway - drugi numer z Bruce`m za mikrofonem. Piosenka jednak nie wyróżniała się niczym specjalnym, pomimo zastosowania skocznych refrenów w kontrapunkcie do raczej smętnych zwrotek w stylu George`a Harrisona. Pozbawioną melodii partią gitary startował najdłuższy na płycie Lay Down And Die, Goodbye - po zgiełkliwym początku utwór nabierał jednak rumieńców, kiedy wchodzi drapieżny motyw perkusyjny podbijany przez gitarę. Kiedy motywy i tempa zaczynały się zmieniać, numer ocierał się momentami o psychodelię. W rezultacie płyta nie zrywała kompletnie z przeszłością, ale rozszerzyła horyzonty muzyków. Zniechęcona dotychczasowym przebiegiem kariery, grupa zdecydowała się pod koniec 1970 przenieść się do Detroit, gdzie spotkała się z bardziej życzliwym przyjęciem niż w Kalifornii. Muzycy osiedli w 50-akrowej farmie w Pontiac. Będąc w tamtym okresie pod wpływem zaprzyjaźnionych muzyków The Stooges i MC5, nowe kompozycje nabrały ostrości i mocy. Podczas jednego z koncertów w Kanadzie w 1970, na grupę natknął się producent Jack Richardson (odpowiedzialny był m.in. za wielkie przeboje The Guess Who), ale nie przejawił większego zainteresowania muzyką formacji. Zamiast tego wysłał do studia młodego Boba Ezrina i ten był zachwycony muzykami, a później stał się dyżurnym producentem nie tylko ich kolejnych płyt, ale także Alice'a Coopera jako solisty. Ezrina przede wszystkim ujęła teatralność muzyki połączona z hard rockiem, a także oddanie fanów, którzy malowali się na wzór lidera i znali słowa do wszystkich piosenek. Wychowany na folku, Ezrin zachęcał kwintet, by ten zaczął tworzyć nieco bardziej proste piosenki. Początkowo muzycy oponowali, ale ostatecznie zaufali producentowi i wypracowali mocniejsze rockowe brzmienie z domieszką psychodelii.

1971-1972: KONIEC SZKOŁY

Wydany 8 marca 1971 [3] był pierwszym dziełem prawdziwie przemyślanym i w pełni udanym. Nieco wygładzono surowe i niekiedy wręcz hard rockowe utwory grupy jak Hallowed Be My Name, m.in. wzbogacono je klasycyzującymi partiami fortepianu (nijaki Second Coming). Powstała muzyka atrakcyjniejsza niż dawniej i w rezultacie album trafił na listę bestsellerów, a towarzyszący mu singiel I`m Eighteen / Is It My Body, intensywnie promowany przez rozgłośnię CLKW z Ontario, podbił listy przebojów. Co prawda grupa nie uwolniła się jeszcze od dawnych wpływów - w Caught In A Dream kopiowano The Rolling Stones, a w Ballad Of Dwight Fry dano wyraz fascynacji wczesnymi dokonaniami Davida Bowie. Znacznie bardziej złożony był rozbudowany ponad 9-minutowy Black Juju o cechach dźwiękowego misterium, ale i on wydawał się nie do pomyślenia bez rockowego teatru The Doors oraz ekstatycznych występów Erica Burdona (partia organów została niemalże skopiowana z Set The Controls For The Heart Of The Sun Pink Floyd). Ostrzejsze wejścia refrenów poprzeplatano spokojniejszymi, choć naszpikowanymi grozą, zwrotkami i popisami instrumentalistów. Formacja przerobiła takze Sun Arise Rolfa Harrisa. Bez wątpienia przemawiały do wyobraźni słuchaczy teksty i to tak różne, jak I`m Eighteen - spojrzenie na świat oczami nastolatka, Is It My Body - komentarz do pierwszych objawów własnej sławy czy Ballad Of Dwight Fry - przejmująca historia życia Dwighta Frye`a, aktora znanego z wielu klasycznych horrorów, który zaczął utożsamiać się z postaciami odtwarzanymi na ekranie i pogrążył się w szaleństwie. Long Way To Go to czysty heavy-rockowy czad z prostą melodią i motorycznym (do pewnego momentu) podkładem. It Is My Body wypadał niekonwencjonalnie - z początku to tylko prosty riff i nieskomplikowana perkusja, ale po chwili warstwa muzyczna się rozkręcała. Do tego dochodził jeszcze Alice z chwytliwą linią wokalną i porażająco aktualnym tekstem o młodych ludziach, którzy źle czują się ze swoim ciałem, do tego stopnia, że mają czasem wrażenie, iż nie należy ono do nich. Hallowed Be My Name startował organami, ale za chwilę władzę obejmowała prosta melodia poparta niepokojącym śpiewem. Na tej płycie gilotyna jeszcze w pełni nie opadła, ale ostrze wystarczyło, by po latach inspirować legendy punkowe pokroju The Ramones czy Sex Pistols. Zadziwiała jakościowa przepaść dzieląca nowy album od [2] - pojawiła się już pewna mroczna otoczka, choć jeszcze bez tej groteskowo-makabreskowej tematyki mającej pojawić się w przyszłości.. Postawiono raczej na emocjonalne rozchwianie młodego człowieka, stąd wiele tekstów poświęconych problemowi dorastania i wchodzenia w dojrzałe życie, ale także problemy z akceptacją otaczającego świata. Grupa promowała płytę koncertując intesywnie od maja do września w USA, a w październiku po raz pierwszy w Europie - w Wielkiej Brytanii, Holandii i Danii. To wtedy Cooper zaczął pojawiać się na estradzie przystrojony demonicznym makijażem podpatrzonym u tancerzy z trupy baletowej Alvina Ali. Wtedy również narodził się pomysł przerażająco wiarygodnej sceny egzekucji wokalisty na krześle elektrycznym (z czasem zastąpiła je szubienica, a później gilotyna).
Powstanie [4] zainspirował telewizyjny serial "Untouchables" (Nietykalni). Pierwotnie na okładce Cooper miał wystąpić jako postać ze świata przestępczego lat 30-tych, jednakże zabrakło pieniędzy na realizację tego pomysłu. W tym czasie perkusista Neal Smith otrzymał od wielbicielki z Florydy niezwykłą maskotkę - żywego boa dusiciela o imieniu Kachina i to on właśnie został uwieczniony na okładce. Wkrótce potem Cooper uczynił gada jednym z bohaterów swojego spektaklu - do niego kierował słowa piosenki Be My Lover (opowieść o rock`n`rollowcu, który ruszał na łowy w poszukiwaniu damy do towarzystwa). Płytę rozpoczynał mocny akcent w postaci jazgotliwego Under My Wheels, w którym po ferii gitar i perkusji nadchodziła chwytliwa linia wokalna i motoryczne gitary w tle. Frapująco wypadł ponad ośmiominutowy Halo Of Flies z ponurym nastrojem i kilkoma nagłymi zrywami, a jednocześnie daleka od bałaganiarstwa i przekombinowania. Hipnotyzujący Desperado podobno powstał na kanwie jednego z bohaterów westernu "Siedmiu Wspaniałych". Utwór zdecydowanie mógł słuchacza zaintrygować elementem tajemnicy i szeptanymi zwrotkami przechodzącymi w głośniejsze refreny. You Drive Me Nervous zgodnie z tytułem był impulsywny utwór i brzmiał jak kawałek śpiewany przez człowieka mającego zszargane nerwy. Najsłabszym momentem albumu był Yeah Yeah Yeah, wypdający blado w porównaniu do reszty materiału i nie była w tego stanie zmienić część instrumentalna z solówką na harmonijce ustnej. Natomiast Dead Babies był znakomity - odpowiednio mroczny i teatralny, ze znakomitą oprawą muzyczną. Numer powstał pod wrażeniem lektury artykułu prasowego o samobójstwie małej dziewczynki i wyrażał oburzenie okrucieństwami wobec dzieci. Stał się on pretekstem do najbardziej kontrowersyjnej sceny spektaklu Coopera - wokalista wcielał się w dzieciobójcę i na oczach widzów rozrywał na strzępy lalkę lub nabijał ją na miecz. Tytułowy Killer powstał z myślą o wymyślonym w tym czasie finale koncertów, ze sceną wieszania Coopera na szubienicy. Kompozycja niepokoiła brzmieniem gitar, duszną atmosferą i chrapliwymi wokalami Alice`a. Zresztą coraz częściej kwintet brał pod uwagę możliwości prezentacji poszczególnych piosenek na żywo. Zespół z powodzeniem podjął próbę tworzenia muzyki quasi-teatralnej, swobodniejszej formalnie, chwilami ujawniającej pewien wpływ The Doors Znacznie urozmaicono asortyment, dodając instrumenty smyczkowe w Desperado, dęte w Under My Wheels oraz syntezator imitujący odgłosy natury. Na sam koniec atakowano słuchacza schizofreniczną kakofonią. Grupa poszła o krok dalej, poszerzając wachlarz stylów. Do mroku unoszącego się nad [3] dodano elementy makabreski o poruszających i niejednoznacznych tekstach. Do wszystkiego doszła klarowna, choć absolutnie nie wypolerowana produkcja Boba Ezrina.


Zdjęcie z czasów [4]. Od lewej: Michael Bruce, Dennis Dunaway, Alice Cooper, Glen Buxton, Neal Smith

Wiosną 1972 muzycy zatrzymali się na krótko w Los Angeles, zamieszkali w hotelu Landmark, gdzie wynajęli studio na salę prób. Tam błyskawicznie stworzyli [5] - opowieść o szkolnych latach w konwencji bliskiej uwielbianemu "West Side Story" (piosenka Gutter Cat Vs. The Jets o starciu młodzieżowych gangów parafrazowała wątki melodyczne i literackie tego dzieła), a niektóre własne utwory jak jazzujący Blue Turk (więcej saksofonu niż gitary) i My Stars miały w sobie wiele z przebojów musicalowych. Jadowity, anarchistyczny i antyszkolny hymn School`s Out oparto na porywającym riffie Glena Buxtona oraz rytmie jakby bolera zaczerpniętym od The Yardbirds i pomysłowo ożywionym partią chóru dziecięcego. Riff szybko wszedł na stałe do kanonu najlepszych gitarowych wejść w historii rocka, do tego doszedł chwytliwy tekst i uzależniający refren. Tekst w zakamuflowany sposób nie dotyczył początku wakacji, ale ostatecznego pożegnania ze szkołą i wejścia w dorosłość. Luney Tune spełniał rolę wypełniacza i trochę dziwiło, że miejsce na zapchajdziurę znalazło się tak szybko. Wspomniany Gutter Cat Vs. The Jets spokojnie mógłby znaleźć się na płycie The Doors - plumkające w tle organy, transowy rytm i znakomity wokal, które nietrudno wyobrazić sobie w wykonaniu Jima Morrisona. Słuchacz miał do czynienia z niebanalnym numerem i do końca ciężko się było połapać czy to już refren, czy może będzie. Street Fight to 55-sekundowe instrumentalne szaleństwo oparte na zabójczej linii basu połączonej z odgłosami rodem z ulicznej bójki. Nieco słabiej wypadł Public Animal #9 przez zbytnią konwencjonalność - tak jakby zbytnio tym razem osadzono aranżacje w stylistyce musicalowej. Lekki niesmak zdecydowanie rozpraszał zjawiskowy Alma Mater - numer odegrany w teatralnej odsłonie, na który nałożono intrygujący efekt, balladowe tempo i chór w tle. Należało się zastanawiać czy instrumentalny Grande Finale stanowił rzeczywiście wielkie zakończenie i godne zwieńczenie płyty - był to epilog nawiązujący raczej do stylu Lou Reeda. Album jako całość nie był idealny i to samo można było powiedzieć o jego finale. Pomimo braku stylistycznej konsekwencji znanej z dwóch poprzednich krążków, [5] to kolejny krok naprzód, porównywalny chyba tylko z tym między [2] a [3]. Alice Cooper i Bob Ezrin postanowili pójść dalej niż w przeszłości, łącząc melodyjne mroczne kompozycje z rozmachem godnym musicali. Muzycy z wielką swoboda skorzystali z fortepianu, smyczków i instrumentów dętych, ale nie zabrakło miejsca dla wyrazistych linii perkusji i ostrych gitar. Sam Cooper wokalnie interpretował każdy tekst po mistrzowsku, dając prawdziwy pokaz aktorsko-wokalnych możliwości. Całości zarzucano nadmierny przepych aranżacji, zacierający heavy-rockowe ostrze muzyki, ale ogromny sukces singla School`s Out / Gutter Cat na listach przebojów sprawił jednak, że krążek był bestsellerem (drugie miejsce na liście "Billboardu" i milion sprzedanych egzemplarzy). Zwracało uwagę niezwykłe opakowanie, imitujące zniszczony blat szkolnej ławki, a samą płytę zdobiły naciągnięte na nią fantazyjnie damskie majteczki. Już w czerwcu 1972 grupa zaprezentowała nową muzykę na wielkim koncercie na Wembley Empire Pool w Londynie. Występ ten został oprotestowany przez wielu rodziców i wychowawców, zarzucających Cooperowi demoralizację młodzieży, ale owa kampania jedynie przysporzyła artyście nowych zwolenników wśród nastolatków. W listopadzie ruszyło tournee po Europie, podczas któego spektakl Coopera nabrał bardziej wodewilowego charakteru, choć nadal nie brakowało w nim scen pełnych gwałtowności, jak sekwencja bójki na śmierć i życie podczas wykonywania Gutter Cat Vs. The Jets, poprzedzająca stały punkt programu - stracenie Coopera-mordercy na szubienicy. Sukces jednak spowodował pierwsze kłótnie między muzykami - poszło głównie o pieniądze, ale także o kierunek dalszego rozwoju. Dennis Dunaway, który w pierwszych latach wspólnej działalności nadawał ton poczynaniom grupy, opowiadał się za muzyką ambitną i nie stroniącą od eksperymentów. Cooper zaś, który dobrze czuł się w roli gwiazdy, coraz bardziej dążył ku estetyce estradowego popu.

1973: DZIECI ZA MILIARD DOLARÓW

Świadectwem unowocześnienia konwencji był [6], nagrywany w dwóch studiach: w Greenwich i w Londynie, standardowo z Bobem Ezrinem na stanowisku producenta. Tym razem wszyscy chcieli się skupić na większej teatralności, więc mikrofony rozstawiano w najgłębszych kątach pomieszczeń studia, by osiągnąć określone efekty wokali. Tytuł odnosił się do niewątpliwego zaskoczenia grupy nagłym sukcesem i popularnością. Alice`owi większość tekstów przyszła do głowy, gdy rozważał jak dziwaczne ludzie mają perwersje, fetysze i zboczenia. Sam koncept opierał się zresztą na horrorze, nekrofilii, zboczeniom seksualnym i tym podobnych. Wtedy po raz pierwszy w takim stopniu objawił się talent autorski Coopera, który zaprezentował tutaj cały wachlarz tekstów opowiadających wywołujące ciarki historie i ilustrujących różne odchylenia. Na początek Hello Hooray, mający wprowadzić słuchacza w nastrój pseudo-musicalu, w dynamicznym stylu, z feerią gitar i potężnym brzmieniem. Kompletnie innym kawałkiem był Raped And Freezin` - prosta i naładowana energią kompozycja, szarżująca gitarowymi melodiami, wstawką instrumentalną w rytmie samby i surrealistycznym tekstem wyśpiewywanym jak zwykle nad wyraz przekonująco przez Alice'a. Elected został praktycznie przepisany z piosenki Reflected z [1] i był bliski stylistyce The Who. Tutaj utwór zyskał nowe życie, stając się piosenką przebojową, mocarnie brzmiącą i uzależniającą. Cooper domagał się, by słuchacze ujrzeli w nim kandydata na fotel prezydenta USA. Tytułowy Billion Dollar Babies stanowił jeden z bardziej niepokojących kawałków na tej płycie. Od rwanej perkusji przez melodyjny ostry riff, niebanalny duet Alice'a ze szkockim muzykiem Donovanem, aż po wywołujący ciarki tekst pełny nawiązań do klasycznych horrorów. Dla Alice`a nie było ludzkich obaw i lęków, o których nie umiałby zaśpiewać i udowadniał to w pełni Unfinished Sweet, traktującym o wizycie u dentysty. Wykorzystano odgłosy nagrane w gabinecie medycznym, chwytliwe wokale, a także partię instrumentalną rodem z filmów o przygodach Jamesa Bonda. Całość ani na chwilę nie traciła rozpędu i rockowej energii, przez ponad 6 minut potrafiąc trzymać w napięciu. Największym przebojem został jednakże No More Mr.Nice Guy - po części utwór autobiograficzny, opowiadający o starszych paniach z kółka kościelnego w rodzinnej miejscowości Coopera, które patrzyły na niego spode łba, mając w pamięci jego niecenzuralne występy na scenach. W oparciu o ich pełne zdegustowania plotki, Alice napisał tekst do tej piosenki, która może być właściwie hymnem każdego młodego człowieka, chcącego wyrwać się z wiążących go stereotypów i robić co mu w duszy gra. Była to muzycznie rzecz niebywale nośna, z zapadającym w pamięć refrenem. Generation Landslide był chyba jednym z bardziej niedocenionych kawałków artysty, głównie chyba na wskutek użycia gitary akustycznej i zniewalającej solówce na harmonijce ustnej. W Sick Things przewijały się pogłosy, dziwaczne odgłosy i wrzaski, a wszystko absolutnie nie dawało uczucie przesycenia - za to absolutnie przytłaczało i wywoływało zamierzony dyskomfort. Mary Ann nadano charakter tej "zwykłej" piosenki na krązku. Wykonano ją tylko do akompaniamentu fortepianu, ale Alice nie byłby jednak sobą, gdyby nie zafundował fanom nagłej wolty - dość smutny klimat straty zostawał bowiem nagle przerwany niemal radosną i skoczną partią. Ostatni rozdział stanowił I Love The Dead, opowiadający o nekrofilii. Zmienny śpiew, przeszywające gitary, fortepian, szepty i obrazoburczy tekst to szczyt mocy twórczej całego zespołu. Ekipa wydała wreszcie album idealny. Po kompozytorskim okrzepnięciu na [3] i [4], a także odnalezieniu własnej stylistyki na [5], udało się połączyć wszystkie wypracowane wcześniej elementy, tworząc mariaż zachwycający swoją wielobarwnością i niebanalnością. Muzyka potrafiła czasem przyprawić o dreszcze, teksty były obrazoburcze, a muzycy lawirowali między rockowym wygarem a powrotem do niemal psychodelicznych korzeni. Krążek zachwycał jako całość, choć nie każdy utwór był na jednakowo wysokim poziomie. Warto wspomnieć, że w sesji gościnnie wzięli udział m.in. Marc Bolan, Harry Nilsson, Keith Moon i zaprzyjaźniony gitarzysta Reggie Vincent. Opakowanie miało fakturę skóropodobną, co wraz ze stroną wizualną, miało przywodzić na myśl portfel. Oprócz winyla, w środku można było znaleźć także sztuczny banknot z wizerunkiem zespołu o nominale "one billion dollar".


Po wydaniu płyty zespół ruszył na trasę po Stanach Zjednoczonych, grając w jej ramach aż 64 koncerty, zarabiając na nich ponad cztery miliony dolarów, pobijając poprzedni rekord zarobkowy należący do The Rolling Stones. Koncerty były mini-horrorowymi spektaklami, na które składały się hektolitry sztucznej krwi, rozmyślnie powykręcane manekiny, rozczłonkowane laleczki dzieci, kostiumy Alice'a i sztuczne dekapitacje przeprowadzane za pomocą fałszywej gilotyny. Jako całość widowisko stało się bliższe szalonemu sabatowi z tańcem Cindy Smith przebranej za gigantyczny ząb podczas wykonywania Unfinished Sweet. Album trafił na na pierwsze miejsca list w Wielkiej Brytanii i USA, pokrywając się złotem i platyną. Za tymi sukcesami pogłębiał się konflikt wewnątrz zespołu, a im bardziej psuła się atmosfera, tym więcej muzycy pili. To wtedy Cooper pogrążył się w nałogu alkoholowym, co skomplikowało jego karierę w późniejszych latach. Członkowie zespołu przestali mieszkać razem, ale po zakończeniu trasy zabrali się znowu w Los Angeles i nagrali [7], której teksty miały dotyczyć szaleństw marynarzy podczas pobytu na lądzie, ale ostatecznie powstały trywialne opowieści o takich rozrywkach, jak zabawa w nowojorskiej dyskotece (Big Apple Dreaming), miłość za pieniądze (Never Been Sold Before), współżycie z lalą z sex shopu (Woman Machine) czy masturbacja (Working Up A Sweat). Jedynie napisane przez Bruce`a słowa do Hard Hearted Alice miały bardziej osobisty charakter i wydawały się zapowiadać rozwiązanie zespołu. Również muzyka była niestety bladym odbiciem wcześniejszych osiągnięć. I tym razem nie obyło się zresztą bez powrotów do dawnych zarzuconych pomysłów - wspomniany Woman Machine był przeróbką piosenki Mister Machine z repertuaru The Spiders, a piosenkę Crazy Little Child nasycono klimatem jazzu nowoorleańskiego. Wśród zupełnie nowych utworów był The Man With Cold Gun, napisany do filmu z Jamesem Bondem "Człowiek Ze Złotym Pistoletem", ale uznany przez reżysera za kompletnie nieudany i ostatecznie nie wykorzystany na ścieżce dźwiękowej. W rezultacie, kiedy skłóceni muzycy przystąpili w Toronto do nowych nagrań, sesja przebiegała w napiętej atmosferze, a Glen Buxton tak zatracił się w nałogu alkoholowym, że nie był w stanie grać. W studio zastąpili go trzej inni gitarzyści - Dick Wagner, Steve Hunter i Mick Mashbur. Pojawili się też inni goście, jak piosenkarki Liza Minelli, Patti Labelle i Ronnie Spector oraz grupa wokalna Pointer Sisters. [7] okazał dziełem zdecydowanie mniej udanym niż wcześniejsze, w znacznych partiach pozbawionym rockowej mocy, nierównym i mało przebojowym. Album nie odniósł nawet częściowego sukcesu poprzednika - pierwszy singiel Teenage Lament`74 / Hard Hearted ze stycznia 1974 trafił jeszcze na listy, ale już następny Muscle Of Love / Crazy Little Child z marca, przeszedł zupełnie bez echa. Na niepowodzenie płyty bez wątpienia miał wpływ fakt, że grupa tym razem nie ruszyła w dłuższą trasę promocyjną - odbyła tylko krótkie tournee po USA, zagrała też w Brazylii. Ponieważ Buxton wciąż miał trudności by być trzeźwym, w składzie pojawił się dodatkowo Mashbur. Aby ożywić widowisko, scenariusz wzbogacono sekwencją wystrzelenia Coopera z wielkiej armaty, ale w praktyce okazało się, że specjalnie skonstruowane działo odmówiło posłuszeństwa i podczas większości koncertów trzeba było z tej scenki zrezygnować. W dodatku w związku ze strajkiem kierowców ciężarówek, formacja musiała niekiedy radzić sobie bez rekwizytów w rodzaju gilotyny, a wówczas publiczność nie kryła rozczarowania. W Toledo słuchacze obrzucili grupę petardami i koncert trzeba było przerwać. Po zakończeniu nieudanej męczącej trasy muzycy postanowili odpocząć od siebie. Kiedy Bruce nagrał w 1975 solowy album In My Own Way, Cooper uznał, że nadszedł czas, by poradzić sobie bez dotychczasowych kolegów. W związku z tym nad następnym albumem zaczął pracować z całkowicie nową ekipą. Po latach mówił, że kolegów zniechęciło komercyjne niepowodzenie [7]. Uważali, że sceniczne kreacje Alice Cooper stanowił balast w osiągnięciu sukcesu. Pytali się Alice`a czemu nie moga ubierać się w dżinsy, lecz Cooper był nieugięty - jego zdaniem fani walili na koncerty właśnie dla całej tej maskarady. Pierwszy okres działalności podsumowywały składanka Alice Cooper`s Greatest Hits z sierpnia 1974 oraz film "Good To See You Again, Alice Cooper" z tego samego roku. Bruce, Dunaway i Smith założyli Billion Dollar Babies, licząc że Alice wróci do nich i razem popracują nad nowym krążkiem. Tak się jednak nie stało.

1975-1987: WITAJCIE W MOIM KOSZMARZE (PIERWSZE ALBUMY SOLOWE)

Pierwszym dziełem Coopera nagranym z innymi muzykami był [8], wydany w marcu 1975. Artystę wsparli dotychczasowi muzyczni współpracownicy Lou Reeda, w wyniku czego powstało dzieło podejmujące najbardziej makabryczne wątki twórczości Coopera, takie jak schizofrenia (Steven), nekrofilia (Cold Ethyl) czy krwiożercze instynkty pająka (The Black Widow). Album snuł opowieść o młodym Stevenie, który każdej nocy śni przerażające koszmary. Było to ryzykowne przedsięwzięcie, gdyż zamiast starać się stworzyć zestaw przebojowych piosenek, Alice zdecydował się na jedną spójną historię, której najlepiej było słuchać w całości. Płytę rozpoczynał tytułowy Welcome To My Nightmare, będący nie tylko świetnym wprowadzeniem do opowieści, ale też jednym z większych przebojów Coopera. Było tu sporo jazzu, a wszystko oparto na funkowym motywie. W rezultacie kompozycja zaskakiwała niebanalną mnogością barw i nastrojów, a sam lider przechodził od szeptu przez "zwyczajny" śpiew, aż po swój teatralny "chropowaty" okrzyk. W Devil`s Food wprowadzał mocarny heavy-rockowy riff i rozkrzyczany wokal. Sama część piosenkowa nie trwała zbyt długo, bo już w połowie numeru pojawiała się gwiazda kina grozy - aktor Vincent Price, którego monolog wywoływał prawdziwe dreszcze. Sama część muzyczna średnio ciekawa i dobrze, że nie trwała zbyt długo. Potem tą współpracę podkreslono w telewizyjnej produkcji "Alice Cooper: The Nightmare", w którym Alice jako Steven w surrealistycznym śnie spotykał ducha koszmarów (Vincent Price). The Black Widow to jeden z mocniejszych punktów albumu - ciężkie gitarowe zagrywki, aktorski Cooper w zwrotkach mamroczący tajemniczy tekst, a w refrenach nadzwyczaj chwytliwa melodia. Kompletnie odmienny był Some Folks, wykonany w stylu typowej piosenki kabaretowej. Wykorzystano tutaj rytmiczne pstrykanie, instrumenty dęte, barowe pianino, chórki w refrenach i ponury tekst. Only Women Bleed to kapitalna ballada w stylu Johna Lennona, z zapewne obrazoburczym na pierwszy rzut oka we współczesnych czasach szowinistycznym tekstem. Tymczasem utwór dotyczył przemocy domowej i znęcaniu się nad kobietami. Tak czy siak, odmówiono grania piosenki w radio, gdzie trafił dopiero po zmianie tytułu na Only Women. Zaraz po uśpieniu czujności, Alice atakował rewelacyjnym Department Of Youth z ostrym riff i skandowanymi refrenami, powtórzono również patent z nagraniem chóru dziecięcego w refrenach. Niespecjalnie natomiast do wyobraźni przemawiał Cold Ethyl, z mało chwytliwą melodią i dość banalną aranżacją. Najmroczniejszym momentem płyty był przejmując Years Ago, zaprezentowany w formie kołysanki. Utwór opowiadał o mężczyźnie nie potrafiącym pogodzić się z tym, że już nie jest małym chłopcem. To właśnie tu ujawniał się fanom opowiadający całą historię Steven i z żadnego innego kawałka nie emanował taki mariaż niepewności, przygnębienia, smutku i mroku. Dziwaczny fortepianowy motyw rozpoczynał Steven, w którym objawiał się prawdziwy koszmar, gdyż bohater widział samego siebie jako płączące dziecko. W The Awakening Steven wreszcie budził się, próbując dojść do siebie i rozróżnić co było jawą a co snem. Na sam koniec wrzucono prosty heavy-rockowy Escape - świetna bomba energetyczna, w której sporo się działo aranżacyjnie, co zapewniało świetną zabawę podczas odsłuchu. Album okazał się wybitny w swoim gatunku, ponieważ nieskrępowany otoczką macierzystego zespołu, Cooper dał w końcu upust swojej wyobraźni bez żadnych zahamowań. Wraz z Bobem Ezrinem, który jak nikt inny potrafił przenieść pomysły Alice`a na taśmę, stworzyli album wspaniały, niejednoznaczny i powalający feerią nastrojów. Świat koszmarów przybierał tu raz radosne kabaretowe szaty, raz przejmujące i smutne, a raz przerażające. Podczas gdy z samymi koszmarami nie ma żartów, Cooper jednak bawił się ze słuchaczami i nadawał całości musicalowego rozmachu. Tej artystycznej pewności siebie trudno się było oprzeć. Te makabryczne historie po prostu fascynowały, a Alice nie podawał ich jednowymiarowo, za każdym razem bawiąc czymś nowym. Album zyskał ogromną popularność. Z tego okresu pochodził również concept album Flash Fearless Versus The Zorg Women 5 And 6, wydany przez Chrysalis w maju 1975, a nagrany przez zespół gwiazd (Eddie Jobson, Elkie Brooks, The Who). Alice Cooper zaśpiewał w dwóch nagraniach (m.in. I`m Flash).


Vincent Price i Alice Cooper

Wkrótce artysta nagrał dwa nieco gorsze krążki: [9] promował singiel Never Cry / Go To Hell z lipca 1976. Wziąć należy jednak pod uwagę, że presja dorównania sukcesowi poprzednika była ogromna, a takiemu wyzwaniu niełatwo sprostać. W zamierzeniu płyta miała kontynuować losy Stevena i być mroczną opowieścią o sennej podróży do Piekła i z powrotem. Posępny ciężki Go To Hell to niemal heavy-rockowy cios, świetnie wprowadzający w klimat całości. Zaraz jednak kompletne zaskoczenie: You Gotta Dance z rytmem disco i swingujący I`m The Coolest. Płyta dość zręcznie przeskakiwała między stylistykami: rzewnymi balladami (Wake Me Gently, I Never Cry), chóralnym musicalem (Give The Kid A Break), ostrym funkiem (Wish You Were Here), hard rockiem (Guilty) czy wodewilowym standardem (I'm Alwys Chasing Rainbows). Wszystko prowadziło do optymistycznego finału w postaci Going Home. Z kolei [10] był pierwszym dokonaniem w solowej karierze Alice`a, który nie uzyskał choćby złotego statusu. Album zapoczątkował kilkuletni spadek artystycznej formy mistrza rockowego horroru. Coraz bardziej pogrążający się w uzależnieniach Alice miał kłopoty z dorównaniem swoją muzyką wcześniejszym produkcjom. Płyta przyniosła tylko jeden numer, który nieźle poradził sobie na listach - balladę You And Me w stylu Billy'ego Joela, która ukazała się na singlu w kwietniu 1977 (z It`s Hot Tonight na stronie B) i dotarła do pierwszej dziesiątki "Billboardu". Jak się okazało, było to ostatnie nagranie artysty, które dokonało tej sztuki na przestrzeni kolejnych 12 lat. Fanom Coopera niespecjalnie podobały się nawiązania do muzyki z lat 40-tych i 50-tych, woleli jego solidne kawałki o rockowych charakterze, których tutaj zabrakło. Pewnym podsumowaniem dotychczasowej kariery był wydany w grudniu 1977 koncertowy [11], nagrany kilka miesięcy wcześniej w Las Vegas. Zawierał zdecydowanie odświeżone, wzbogacone wersje starych przebojów, ale też nowszych, zazwyczaj łagodniejszych w wyrazie, jak wspomniany You And Me czy Only Women Bleed. W tym czasie Cooper znowu pojawił się na ekranie w dwóch filmach: "Sekstetka" w 1977 oraz "Orkiestra Samotnych Serc Sierżanta Pieprza" w 1978 (w tym drugim zaśpiewał piosenkę Because The Beatles). Z tego okresu pochodziła też jego autobiografia "Me, Alice".
W 1978 Cooper poddał się leczeniu, usiłując odzyskać równowagę psychiczną zachwianą w następstwie alkoholizmu. W wywiadzie po latach mówił: "Nigdy nie bełkotałem, nie przewracałem się i nie spóźniałem na koncerty, nikt więc nie podejrzewał, że piłem tak dużo. Tymczasem codziennie wypijałem przynajmniej jedna butelkę whisky i wymiotowałem krwią". Doświadczenie to spożytkował jako temat [12], który stworzył wraz z Berniem Taupinem, autorem tekstów większości przebojów Eltona Johna. Płycie towarzyszyły single How You Gonna See Me Now / No Tricks (duet z Betty Wright) z grudnia 1978 i From The Inside / Nurse Rozetta ze stycznia 1979. Za wyjątkiem utworu Serious, krążek był niestety dziełem wygładzonym, bliskim popu i zbyt mdłym jak na oczekiwania fanów. Znalazła się jednak grupa miłośników, którym podeszły glamowy Wish I Were Born In Beverly Hills, piosenkowy The Quiet Room czy wykonany z popową piosenkarką Marcy Levy Millie And Billie. Na plus zaliczały się za to: wykorzystujący queenową dramatrugię Inmates czy czadowy For Veronica's Sake. W następnym okresie artysta w sposób zdecydowany zwrócił się ku muzyce zachowującej tylko pewne cechy ostrego rocka, lokującej się gdzieś na pograniczu nowej fali i popu, epatującej brzmieniami instrumentów elektronicznych i porównywanej do dokonań zespołu The Cars, choć równie intrygującej literacko jak dawniej. Pierwszym owocem tej przemiany był [13] z maja 1980, promowany singlami Clones (We`re All) / Model Citizen z tego samego miesiąca i Dance Yourself To Death / Talk Talk z września. Alice przy okazji zmienił producenta - starego druha Boba Ezrina zastąpił Roy Baker, znany ze współpracy m.in. z Queen, Hawkwind czy Journey. Płytę wypełniła muzyka różnorodna - od niemal hard rockowego Grim Facts poprzez utrzymany w konwencji nowofalowego disco Leather Boots po zwykłą balladę soulową Pain. Tą ostatnią piosenkę Cooper nagrał też w innej wersji wraz ze starszym utworem Road Rats, pochodzącym z [10] do filmu "Roadie" w 1980, w którym zagrał samego siebie. Artysta wciąż zmagał się z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków.
Dalszym krokiem w kierunku obranym na poprzedniku był [14] z września 1981, promowany singlami Who Do You Think We Are? / You Want It You Got It z tego samego miesiąca i Seven And Seven Is / Generation Landslide`81 (pierwszy kawałek był przeróbką zespołu Love) z lutego 1982. Przez wielu album uznawany jest jako najgorsze osiągnięcie Coopera. Przede wszystkim czuć w tej muzyce sztuczność polegającą na siłowym dostosowaniu się do lat 80-tych. O ile w klawesynowym wstępie Skeletons In The Closet można było jeszcze doszukiwać się atmosfery grozy, to za chwilę rozwiewały ją syntezatory ery synth-popu. Równie plastikowo brzmiał You Want It, You Got It z automatem perkusyjnym. Zupełnie nie udał się cover Seven And Seven In psychodelicznej grupy Love, kurizoalnie brzmiało połączenie sztucznych brzmień z punkowym tempem w Vicious Rumors. Zorganizowana trasa koncertowa po raz pierwszy od sześciu lat objęła także Europę - na niej do ekipy Alice`a dołączył gitarzysta John Nitzinger. Z nim to nagrano - niestety niczym specjalnym nie wyróżniający się (przez wielu uznawany nawet jako najgorszy album solowy Coopera) - [15] wydany w październiku 1982. Płycie towarzyszyły single I Like Girls / Zorro`s Asent oraz I Am The Future / Tag You`re In z marca 1983 (pierwszy z nich trafił do filmu "Klasa 1984"). Zniknął popowy wokal, wróciła mocna (jak na ówczesne standardy) sekcja rytmiczna i należyta ekspozycja gitar. Było to jednak granie męczące i pozbawione twórczej ikry, zmarnowano kilka niezłych pomysłów jak żartobliwy dialog z Patty Donahue (wokalistką The Waitresses) w I Like Girls. Ostatnim albumem nagranym dla wytwórni Warner Brothers był [16] stanowiący ostatni owoc flirtu artysty z nowofalowym popem. W dodatku krążek stanowił zbyt zawiły i pełnym niejednoznaczności koncept nawiązujący do rozpadu osobowości, schizofrenii i estetyki dadaistów. Zresztą na okładkę trafiła reprodukcja obrazu "Targ niewolników ze znikającym popiersiem Woltera" Salvatore Dali. Z jednej strony nagrano rzeczy art rockowe spod znaku późnego Pink Floyd (Former Lee Warmer), wracało new wave w stylistyce Devo (DyslexiaI Love America).
Następnie kariera Coopera załamała się i przez kolejne lata mistrz właściwie milczał. W 1983 wylądował w szpitalu z diagnozą marskości wątroby - lekarze ostrzegli go, że musi rzucić nałogi, inaczej zostanie mu sześć miesięcy życia. Artysta po raz drugi udał się na odwyk, ale nie był jeszcze w stanie wrócić na scenę. "Myśl wyjścia na estradę i wcielenia się w Alice bez znieczulenia przerażała mnie" - powiedział po latach. Wystąpił jednak we włoskim horrorze "Monster Dog" w 1984, a w 1985 wziął udział w nagraniu płyty Come Out And Play Twisted Sister oraz pojawił się w ich videoklipie Be Chrool To Your Scuel. W końcu jednak udało mu się podpisać kontrakt z wytwórnią MCA i przypomnieć o sobie w październiku 1986 niezłym [17]. Na płycie wystąpił po raz pierwszy napakowany do granic zdrowego rozsądku, ale dysponujący dobrym głosem gitarzysta Kane Roberts. Pierwszy kawałek z singla He`s Back (The Man Behind The Mask) / Billion Dollar Babies wykorzystano w horrorze "Piątek Trzynastego 6: Jason Żyje". Płytę wypełniła pełna dynamiki muzyka kojarząca się z dokonaniami pudel-metalowych gwiazd lat 80-tych jak Ratt czy Mötley Crüe (My Gorilla, Life And Death Of The Parts, Teenage Frankenstein). W 1987 Alice wystąpił w filmie dokumentalnym "Decline Of Western Civilisation: The Metal Years", a wraz z muzykami Guns N'Roses przygotował nową wersję utworu Under My Wheels. Jeszcze ostrzejszy repertuar zawierał [18] z października 1987, promowany singlem Freedom / Time To Kill. Najsłynniejszym kawałkiem był Prince Of Darkness, wykorzystany w niezłym horrorze "Książę Ciemności" z 1987, w którym Cooper wcielił się w szalonego włóczęgę. Albumowi towarzyszyło nieodparte wrażenie, że był on bardziej heavymetalowy niż hard rockowy (Time To Kill, Roses On White Lace).


1989-1994: ŚMIETNIKOWA TRYLOGIA

W okresie współpracy z MCA, Cooper zaczął wydawać udane płyty, ale do rockowej superligi wrócił dopiero po kolejnej zmianie wytwórni na Epic. Już [19] okazał się bestsellerem i rozszedł się w ilości trzech milionów egzemplarzy. Przebojami okazały się przede wszystkim single Poison / Trash z lipca 1989, Bed Of Nails / I`m Your Gun z września 1989 oraz Only My Heart Talkin` / Under My Wheels z kwietnia 1990. Wylansować płytę pomogła też bez wątpienia gwiazdorska obsada: Jon Bon Jovi (śpiew w Trash), Richie Sambora (gitara w Hell Is Living Without You), Kip Winger (śpiew w I`m Your Gun), Steven Tyler (śpiew w Only My Heart Talking) oraz Joe Perry (gitara w House Of Fire). Niektórzy z nich przyłożyli też rękę do poszczególnych kompozycji. Powstała muzyka, w której czuło się wpływ zaproszonych artystów, chociażby Bon Jovi (Hell Is Living Without You, House Of Fire) czy Aerosmith (Why Trust You, I`m Your Gun), zachowująca jednak wiele ze stylu od lat kojarzonego z Cooperem. Za produkcję płyty odpowiadał Desmond Child, który był współautorem większości utworów. Wspomniany Poison okazał się ogromnym hitem do którego powstał ikoniczny teledysk. Na portalu YouTube w styczniu 2024 video miało ponad 286 milionów wyświetleń, a kawałek dotarł do siódmego miejsca na amerykańskiej liście Billboardu oraz do drugiego na brytyjskim UK Singles Chart. Bed Of Nails z kolei opowiadał o dwójce ludzi, którzy nie potrafią bez siebie żyć, ale jednocześnie ich nienawiść wobec siebie nie ustaje. Uwagę zwracał balladowy Only My Heart Talkin`, a sam artysta tak mówił na ten temat: "Jestem hard rockowcem z Detroit. Zawsze nim będę. Kiedy pojawiły się ballady, to rozumiem, że ludzie pomyśleli, że się sprzedałem. Ale to był jedyny sposób, żeby dalej być w grze w czasach disco, ponieważ w radiu nie graliby moich płyt ani Aerosmith ani nikogo kto gra rock’n’rolla. Wszystko z gitarą odpadało wtedy z eteru. Zrobiliśmy ballady, które były jak asy w rękawie". W 1989 też Alice zaśpiewał gościnnie w dwóch numerach na płycie Right Between The Eyes Icon: Two For The Road oraz Holy Man`s War. [19] promowano na wielkiej trasie koncertowej "Alice Cooper Trashes The World". Jak zwykle muzykowi towarzyszyło niezwykłe show, podczas którego na scenie pojawiały się kaftany bezpieczeństwa, bicze, damska bielizna, ciekawe ubrania i wiele więcej.
Podobny charakter miał także niezwykle udany [20] z czerwca 1991, wyprodukowany przez Petera Collinsa. W nagraniach wzięły udział takie sławy, jak Ozzy Osbourne (chórki w kawałku tytułowym), Slash, Joe Satriani, Steve Vai, Vinnie Moore, a także Mick Mars i Nikki Sixx z Mötley Crüe. I tym razem Cooper zaproponował muzykę bliską stylu chociażby Bon Jovi (Snakebite, Burning Our Bed, Might As Well Be On Mars), przesyconą jednakże duchem jego własnych przebojów sprzed lat (Hey Stoopid, Hurricane Years, Feed My Frankenstein). Krążek nie przebił sławą poprzednika - prawdopodobnie nadmiar gości zaszkodził wydawnictwu, powodując jego nierówność. Ponadto utwory nie były już tak proste w swych strukturach jak na [19], z drugiej strony były to już czasy inwazji grunge. Materiał promowano na dość niezwykłej trasie po USA "The Nightmare On Your Street Tour", kiedy to zespół pojawiał się niezapowiedziany w najbardziej nieoczekiwanych miejscach Ameryki, jak parking w Los Angeles, park w Miami czy dach sklepu muzycznego w St.Louis. W 1991 Cooper zaśpiewał w utworze The Garden Guns N'Roses, wystąpił również w dwóch popularnych filmach - zagrał ojca Freddy`ego Kruegera w "Freddy Nie Żyje - Koniec Koszmaru" w 1991 oraz samego siebie w kultowym w USA "Świecie Wayne`a" w 1992, opowiadając dogłębnie o historii Milwaukee. Dopełnieniem swego rodzaju trylogii był [21] z czerwca 1994, promowany singlami Lost In America / Hey Stoopid (live) i It`s Me / Bad Place Alone. W nagraniach wzięli udział m.in. Chris Cornell z Soundgarden oraz klawiszowiec Derek Sherinian. Było to jednak niepowodzenie komercyjne, w wyniku czego Alice usunął się w cień na pięć długich lat. Charakter przebojów nadano bowiem tylko You`re My Temptation i Cleansed By Fire, a poza nimi krążek wypełniło osiem nijakich średniaków. [22] dokumentował występ z 2 czerwca 1997 w "Cabo Wabo Cantina" w Meksyku, a na scenie obok artysty stanęły również inne sławy w osobach Slasha, Sammy`ego Hagara i Roba Zombie. Na repertuar złożyły się porywające wersje przebojów z całej kariery wykonawcy, a wszystko zamykało nowe nagranie studyjne Is Anyone Home? - bezkompromisowy atak na technologię komputerowo-internetową. 24 czerwca 1997 artysta wystąpił po raz pierwszy w Polsce w warszawskim namiocie "Colosseum", przypominając niemal wszystkie swoje wielkie przeboje na czele z I`m Eighteen, School's Out, Elected, No More Mr.Nice Guy, Only Women Bleed i Poison. Chociaż koncert miał skromniejszą oprawę niż spektakle sprzed lat, nie zabrakło w nim takich scen jak walka ulicznych gangów czy zmagania z sadystycznym pielęgniarzem. Cooper kontynuował karierę aktora filmowego rolą pacjenta szpitala psychiatrycznego w "The Attic Expedition" w 2000.

2000-2005: ZAOSTRZENIE BRZMIENIA

[23] stanowił mocny skręt w stronę klasycznego heavy metalu, do czego przyczynili się gitarzysta Ryan Roxie i perkusista Eric Singer. Materiał oparto na ciężkich riffach w stylu wczesnego Black Sabbath, przez co powstawało wrażenie obcowania z jakimś zapomnianym materiałem z połowy lat 70-tych. Prosty dosadny tekst Brutal Planet dotyczył życia na pełnej głodu, przemocy, cierpienia i niesprawiedliwości planecie i że ludzie urodzili się tylko po to, żeby umrzeć, a żyjąc zaspokajają swoje potrzeby w najbardziej pierwotny ze sposobów. W refrenie kobiecy głos Natalie Delaney oznajmiał przewrotnie, że ten świat jest tak idealny, że z góry wygląda jak raj. Wicked Young Man zainspirowała strzelanina w szkole spowodowana przez młodego neonazistę i powody obrania przez niego takiej drogi. Sanctuary to wyznanie zwyczajnego człowieka, którego życie składa się na schemat praca-bar-dom. Kompozycja zaczynała się melorecytacją, obrazująca monotonię życia. Ale pod koniec dnia bohater zamyka się w swoim sanktuarium, do którego tylko on ma dostęp. Brak tolerancj stanowił podstawę Blow Me A Kiss – na zasadzie "poślij mi buziaka na pożegnanie, a potem mnie zniszcz, ponieważ jestem czarny lub gejem". Alice wyzywał przepełnionych nienawiścią ludzi, by w końcu odważyli się i naprawdę pociągnęli za metaforyczny spust. Eat Some More to powolny dostojny utwór o konsumpcyjnym trybie życia i niesprawiedliwości jaką było obżarstwo podczas gdy w innych częściach świata panował głód. Ociężały Pick Up The Bones powstał pod wrażeniem telewizyjnego reportażu o wojnie w Bośni, w którym mieszkaniec pewnej wioski zbierał szczątki swoich zmarłych członków rodziny po przejściu frontu. Rzadko się zdarzało, by w jakimś utworze okropności wojny zostały ukazane w tak dosadny sposób, z dodatkiem elementów mrocznej ballady, świetnej solówki oraz budzącego dreszcze pesymistyczna zakończenia. W Gimme Szatan wykorzystywał chciwość i zachłanność człowieka, by wkraść się w łaski ludzkości, a za cwhilę Alice prezentował mocno osobisty It`s The Little Things - szybki i autobiograficzny numer, tworzący obraz muzyka niczym dzikiego psa na krótkiej smyczy, która w każdej chwili może się urwać. Tematem balladowego Take It Like A Woman była przemoc doświadczana przez kobietę od swojego mężczyzny. To był hołd złożony każdej cierpiącej kobiecie, do którego nie sposób było się nie dołączyć. Na koniec Cold Machine, trochę zbędny i wypadający blado na tle reszty. Większość fanów prawdopodobnie przeżyła szok, gdyż Cooper zdecydował się na tej płycie radykalnie zaostrzyć brzmienie. Mnóstwo fantastycznych melodii zaprezentowano w nowej odświeżonej nowoczesnej formie. Iskierki optymizmu nie było - Cooper przekonywał, że w tym wszystkim śladu nadziei, hippisowskich ideałów czy wezwania do walki o lepszy świat - od początku do samego końca wszyscy jesteśmy zgubieni.


W podobnym tonie wybrzmiał [24], czyli dalsze metalizowanie brzmienia w wersji industrialnej. Cooper niemal niczym nie zaskoczył z wyjątkiem Disgraceland, który udanie zaśpiewał w konwencji Elvisa Presley`a. Świetnie słuchało się hitów w stylu Tiggerman, Dragontown i Sister Sara. Niespójnością raziła tylko ballada Every Woman Has A Name ale artysta miał zawsze ciągoty do tego typu utworów. [25] nie porzucał w pełni industrialnego przytłaczającego brzmienia znanego z dwóch wcześniejszych płyt, w dodatku w dużej części robił wrażenie wariacji na temat słabszych kompozycji z tamtych wydawnictw. Niektóre kawałki miały nawet całkiem przyzwoite refreny (Between High School And Old School, Spirit Rebellious), ale problem polegał na czymś innym. Alice starał się nieco zmienić dotychczasowe brzmienie, w efekcie czego zwrotki brzmiały nazbyt surowo, a refrenom nadano estetykę Whitesnake, ale nie były one ani tak chwytliwe, ani poparte sensowną resztą. Pewne niespodzianki przynosił Bye Bye Baby z instrumentami dętymi, żeńskimi chórkami i klimatem musicalu. Podobne aranżacje zastosowano w Detroit City. Pozostałe utwory, nawet jesli wypadły typowo rockowo (Love Should Never Feel Like This, Backyard Brawl i I`m So Angry - te dwa ostatnie odegranie pod Iggy`ego Popa), nie zwracały na siebie uwagę niczym szczególnym. Nawet cooperowe ballady nie były soft-metalowe jak do tej pory, tylko zalatywały kiczowatym soulem popularnym jakieś trzy dekady wcześniej jak w Be With You Awhile czy jakimś dziwacznym kabaretem (This House Is Haunted). W rezultacie ten krążek Cooperowi po prostu nie wyszedł, gdyż artysta usunął ze swej twórczości rock na korzyść rozwiązań, które eksploatował prawie 30 lat temu, uzyskując efekt miotania się między rock`n`rollem a musicalem. Same numery natomiast nie były ani melodyjne, ani przebojowe, niezależnie od natężenia mocy gitarowej. Płyty słuchało się bez większych emocji i raczej ze znużeniem. Niczym specjalnym nie wyróżniał się [26] poza pewnymi nostalgicznymi nawiązaniami do rock`n`rollowych początków (Dirty Diamonds, Sunset Babies). W 2005 Alice wszedł w skład projektu Hollywood Vampires, który nazwę wziął od nieformalnego klubu, jaki w latach 70-tych Cooper założył w czasach picia na umór i zreszał chocby Keitha Moona z The Who. W skład grupy weszli jeszcze Joe Perry z Aerosmith i aktor Johnny Depp, a także zmieniająca się plejada gości. Wydany w 2005 album Hollywood Vampires zawierał trzy premierowe numery oraz masę coverów, m.in. Johna Lennona, led Zeppelin i The Doors.

2007-dziś: POWRÓT DO KORZENI

Ozdobiony kapitalną okładką [27] był wyśmienicie zagranym kawałem gitarowego rock`n`rolla. Wspomagany przez stałych muzyków koncertowych, Alice zdołał nagrać świetnie brzmiącą i wypełnioną potencjalnymi hitami płytę - potencjalnymi, gdyż choć niektóre melodie były chwytliwe, jego kompozycje w XXI wieku nie posiadały już takiej siły przebicia w komercyjnych mediach. Za kanwę opowieści posłużyła historia seryjnego mordercy zwanego Spider, który zwabiał swoje ofiary w specjalnie spreparowaną sieć, i ucinał im nogi, chcąc skompletować swojego "pająka". W Prologue / I Know Where You Live Spider obserwował ofiarę z samochodu i po takim rekonesansie wiedział o niej niemal wszystko. Alice udanie sportretował sposób myślenia zabójcy, znacznie lepiej niż uczynił to King Diamond na The Graveyard. Stylistycznie bliżej było kompozycji do dokonań Coopera z lat 70-tych. Promocyjny Vengence Is Mine posiadał specyficzny urok dokonań Alice`a z wczesnych lat 90-tych połączony ze szczyptą wolniejszych numerów Black Label Society i solówką Slasha. W Wake The Dead na harmonijce zagrał Ozzy Osbourne, ale wokalnie błyszczał sam Coooper, śpiewając inaczej niż zazwyczaj. Rytm oparto na mixie In A Gadda Da Vida Iron Butterfly, T.Rex i graniu w stylu Lenny`ego Kravitza. Mniej dynamiczny Catch Me If You Can miał niemal hair metalowy refren, natomiast In Touch With Your Feminine Side orbitował wokół typowego hard rocka późnych lat 70-tych, strukturalnie dość prostego, w rodzaju Slade lub wczesnego Nazareth. W balladzie Killed By Love intrygowały nie tylko chórki, ale też tematyka zabójcy zakochującego się w swojej ofierze. Mieszanka dawnego Coopera i Kiss robiła wrażenie w I`m Hungry, choć solówka sprawiała wrażenie improwizowanej. The One That Got Away stanowił ukłon w stronę miłośników sleaze rocka, a gardłowa chrypka pojawiała się w głosie Mistrza w pół-balladzie Salvation, przypominającą nieco wczesną twórczość Queen. Zabójcze zakończenie I Am The Spider / Epilogue wykorzystywało niemal industrialne eksperymenty i dużo fabrycznych odgłosów, przy jednoczesnym cofnięciu perkusji. Kto spisał starego wygę na straty, po tej płycie musiał zweryfikować swoje podejście, gdyż Cooper wracał w bardzo dobrej formie.
[28] w teorii miał stanowić kontynuację słynnego [8], zresztą obie płyty wyprodukował słynny Bob Ezrin. Do składu powrócili starzy wyjadacze: Bruce, Dunaway i Smith. Na początek I Am Made Of You - spokojny kawałek , choć bezsensowanie nałożono irytujący efekt na ścieżki wokalne (za to przyklasnąć należało solówce gitarowej Tommy`ego Denandera). Caffeine to typowo cooperowy numer z przebojowym refrenem, choć ta wesoła melodia nijak pasowała do koncepcji krążka. W 74-sekundowej miniaturze The Nightmare Returns Alice wykonywał mroczną kołysankę na tle legendarnego już motywu fortepianu, znanemu z oryginalnej płyty. Dynamiczny A Runaway Train robił jak najbardziej pozytywne wrażenie, ale już następny Last Man On Earth pasowałby bardziej do knajpianej twórczości Toma Waitsa. Później pojawiał się jednak zestaw utworów, których typowy słuchacz Alice`a raczej by nie oczekiwał. Od singlowego I`ll Bite Your Face Off na kilometr zajeżdżało The Rolling Stones, a Disco Bloodbath Boogie Fever to eksperyment disco z gregoriańskimi chórami. Była też urocza ballada Something To Remember Me By, w której zagrał gitarzysta Steve Hunter. Na albumie przede wszystkim zabrakło mrocznego klimatu rodem z koszmaru, który był przecież niezwykle istotny przy części pierwszej. Noa płyta z pewnością nie była rockową operą, ani nawet do tego miana nie pretendowało. Był to raczej zbiór kawałków o róznym stylu, zrealizowanych bez jednolitej myśli przewodniej. To poddawało w wątpliwość tytuł krążka, który nie powinien nawiązywać do przeszłości jako drugi rozdział muzycznego klasyka.
Na [30] trio Bruce-Dunaway-Smith pojawiło się w dwóch kompozycjach (Social Debris oraz I Hate You), ale tym razem kręgosłup zespołu stanowili gitarzyści Tommy Henriksen oraz Garret Bielaniec. Płyta miała charakter koncepcyjny, stanowiący hołd dla tytułowego Detroit, które w latach 70-tych było kolebką garażowego rockowego grania. Wszystko zaczynało się mocnym akcentem - od przeróbki Rock And Roll The Velvet Underground cover) i ten nietypowy początek idealnie wprowadza słuchacza w metropolii w dziarskim cooperowym stylu. Historia nabuerała rozpędu wraz z energetycznym rockerem Go Man Go, z kolei radosny Our Love Will Change The World miał pokojowe przesłani, nośny refren i melodyjną solówkę Henriksena. Social Debris to powrót do konkretnego rockowego przyłożenia, a $1000 High Hell Shoes przenosił do lat 70-tych i epoki glam rocka, przywołując najlepsze dokonania Coopera z tamtych czasów. Centralnym punktem opowieści był pełen wigoru Detroit City 2021, w Alice spoglądał wstecz i składał hołd miastu, z którego wyrosła jego dojrzała muzyka. Tekst wspominał Davida Bowie, Iggy`ego Popa i Suzi Quatro, jak również czasów pełnych młodzieńczej energii i niezapomnianych szaleństw na koncertach. Sam mistrz ceremonii był w znakomitej formie wokalnej. Drunk And Love wprowadzał gęsty bluesowy klimat, m.in. dzięki występowi Joe Bonamassy, wycinającemu solówki z niezwykłą łatwością i gracją. I Hate You stanowił prześmiewczą spowiedź kolegów z pierwszego składu zespołu Coopera, którzy wystapili również w chórkach. Gorzki Wonderful World przywoływał najbardziej mroczne i posępne utwory Coopera z przeszłości, a po nim szarżował cover MC5 Sister Anne - muzycznej legendy Detroit. Hanging On By A Thread w kroczącym stylu dawał pole do popisu recytacji Alice`a i wysyłał ważne przesłanie, skierowane do świata w obliczu pandemicznej COVID-owej sytuacji. To podniosły rockowy hymn, który nie uderzał jednak w ckliwe tony, zaskakując wezwaniem do podtrzymywania wiary i nie poddawaniu się, podając prawdziwy numer do internetowego telefonu wsparcia dla osób w kryzysie psychicznym. Następnie Cooper spełniał swój obowiązek wobec fanów pragnących mocnego uderzenia w Shut Up And Rock, spełniając bezpośrednią obietnicę zawartą w tytule i zabierając w jeszcze jedną gitarową jazdę, którą napędzała perkusja kolejnego gościa - Larry`ego Mullena z U2. Album niczym klamrą spinała kolejna przeróbka rodem Detroit - East Side Story Boba Segera z 1966. Zaskakujący wybór, bo choć utrzymany w podobnym klimacie jak reszta krążka, trwał niecałe trzy minuty i kończył się zanim nadchodził kulminacyjny moment. Płyta to wciągająca muzyczna historia, w której Alice zapraszał słuchaczy do rockowego świata dźwięków, które go ukształtowały. Ta wyjątkowa podróż w czasie udowadniała również w jak świetnej formie był artysta i jego zespół. Mistrz może niepotrzebnie zbyt często sięgnął po cudze kompozycje, bo nowy autorski materiał był niezwykle równy i godny legendy muzyka.
[31] był wypadkową The Rolling Stones, glamu i heavy metalu z wczesnych lat 80-tych z niewielką domieszką nowocześniejszych alternatywno-rockowych brzmień. Okazjonalnie pojawiały się klawisze czy instrumenty dęte, ale o sile płyty stanowiły w większości klasyczne rockowe instrumentarium. Alice Cooper chciał zwrócić większą uwagę na muzyków swojego zespołu koncertowego, umożliwiając im większy niż dotychczas udział w komponowaniu materiału. Warto wspomnieć, że etat pełnoprawnej gitarzystki objęła Nita Strauss, która po epizodzie współpracy z gwiazdką pop Demi Lovato, przeprosiła się z cięższym graniem. Wszystko brzmiało klarownie, wolne partie były odpowiednio ciężkie, szybkie były odpowiednio czadowe, solówki ciekawe, refreny chwytliwe, a nad całością unosił się duch tradycyjnego rock`n`rolla. Album tekstowo był refleksją na życie w trasie i ciągniecia rockowego wózka mimo upływu lat. Motywem przewodnim był showbiznes, jego jasne i ciemne strony. Sporo było autotematyczności (I`m Alice) czy wręcz dokładnych cytatów ze starszych utworów (All Over The World). Używając wielu metafor i porównań, Cooper paradoksalnie pozostał wierny wypracowanej dawno temu horrorowo-teatralnej stylistyce i swojemu charakterystycznemu słownictwu (Welcome To The Show, Dead Don`t Dance, White Line Frankenstein), przez co powstawało wrażenie, że wiele tekstów było do siebie podobnych. Lider zawsze zachwycał charyzmą i siłą głosu, czym przykrywał niedobory wokalne. Tu był chropowaty męski śpiew i nieco melorecytacji, bardzo dobra forma w wieku 75 lat. Wspomniany Dead Don`t Dance był najcięższym kawałkiem z kroczącym gitarowym riffem, przywodzącym nieco na myśl stoner/southern metal. Mroczniej prezentował się The Big Goodbye i w zasadzie po Road Rats Forever album powinien się tu skończyć. Z całości odstawały dwa numery: nudna ballada Baby Please Don`t Go oraz Big Boots, w którego refrenie Alice śpiewał "She got big boots" w taki sposób, żeby ostatnie słowo brzmiało jak "boobs". Wieńczący wszystko cover The Who Magic Bus to idealnie typowy amerykański rock z zaśpiewami kręcącymi się wokół gospelu połączonego z country.


Przeboje Coopera przerabiali m.in. Krokus (School`s Out), Julie Covington (Only Women Bleed), Anthrax (I`m Eighteen) oraz Alien Sex Fiend (School's Out) - ci ostatni swoje koncerty wzorowali na widowiskach Mistrza. Hołdem dla Coopera był Humanary Stew - A Tribute To Alice Cooper z 1999, na którym wystąpili Roger Daltrey (ex-The Who), Ronnie James Dio, Bruce Dickinson, Dave Mustaine, Glenn Hughes i Don Dokken. Dyskografię uzupełnia wspólne nagranie z Robem Zombie Hands Of Death (Burn Baby Burn) na płycie Songs In The Key Of X - Music From And Inspired By The X Files z 1996 (z piosenkami przygotowanymi do serialu "Z Archiwum X"). Alice miał też udział w powstaniu albumu British Rock Symphony w 1999, zawierającego stare przeboje w wykonaniu jego samego, Erica Burdona, Rogera Daltrey`a, Paula Rodgersa oraz orkiestry i chóru. Muzyk przyjaźnił się z Salvadorem Dali i zainspirował kilka jego dzieł (pojawił się na obrazie "Geopoliticus Child"). W życiu prywatnym Cooper zachowywał się zupełnie inaczej niż na scenie, m.in. grał w golfa. W 2008 zaśpiewał w kapitalnym kawałku The Toy Master na płycie The Scarecrow Avantasii, a w 2019 w kawałku Swing It na solowym albumie Phila Campbella.

Muzycy udzielali się potem w rozmaitych grupach: